Sezon ogórkowy nabiera rozpędu i w mediach pojawia się coraz więcej spekulacji odnośnie przyszłości poszczególnych kierowców.
Nie mijają one także Williamsa, który jest obecnie najsłabszym zespołem w stawce.
W ostatnich dniach wiele plotkuje się o potencjalnej wymianie kierowców w stajni z Grove. Mimo obiecujących wyników i znacznie lepszej postawy od zespołowego kolegi, mówi się, że to George Russell straci miejsce w teamie.
Za niego ma wejść Sergio Perez, który szuka opcji po tym, jak zdecydowano się z nim rozstać w Racing Point.
W Williamsie uciekają od odpowiedzi na pytania dotyczące przyszłości swoich zawodników, co widać w wypowiedzi Simona Robertsa, tymczasowego szefa zespołu. Bardzo podobnie, niedługo przed ogłoszeniem rozstania z Meksykaninem, wypowiadał się też jego szef, co sugeruje, iż sytuacja nie jest jasna.
- Jest wiele spekulacji, jest wielu dobrych kierowców szukających miejsc. Dorliton kupiło Williamsa i nic się nie zmieniło. Nie mogę więcej powiedzieć. Tak samo nie powiem więcej o naszych kierowcach. Obaj radzą sobie bardzo dobrze, jest tyle spekulacji, a ja nie chcę dolewać oliwy do ognia. Niektórzy będą tworzyć newsy, nieważne co byśmy powiedzieli.
- Po prostu nie zamierzam o tym mówić. Dorliton kupiło zespół, ale ich podejście co do kierowców, w porównaniu do rodziny Williamsów, nie uległo zmianie. Jest wiele spekulacji i jest to szalone. Nie chcemy powiedzieć czegoś w jedną lub drugą stronę. Skupiamy się na naszym weekendzie wyścigowym. Nie mamy żadnego newsa. Decyzja zostanie podjęta przez management i szefostwo Williamsa. Jest to zupełnie normalna sytuacja.
Wzięcie Pereza wiązałoby się nie tylko z przywiezieniem do Grove kolejnych walizek z pesos, ale i cennego doświadczenia. Checo w F1 jest już blisko dekadę i jego wejście do zespołu mogłoby dać wiele Williamsowi, choć patrząc na położenie zespołu, liczą się dla niego głównie finanse. M.in. dlatego pozycja Nicholasa Latifiego jest pewniejsza.
W tej sytuacji wielu szkoda byłoby Brytyjczyka, który od półtora roku pokazuje jak wielkie ma możliwości, wyciskając maksimum ze swojej maszyny.
Sam 22-latek w czwartek podkreślał, zupełnie tak jak jego prawdopodobny rywal do fotela kilka miesięcy wcześniej, że ma kontrakt i w związku z tym śpi spokojnie.