Przed wyścigiem wydawało się, że będzie to gładki dublet dla Mercedesa. Jedynie mogliśmy zadawać pytania, czy Valtteri Bottas zagrozi Lewisowi Hamiltonowi, czy jednak Brytyjczyk zdeklasuje resztę stawki.
Jednak los okazuje się być przewrotny, o czym przekonali się dzisiaj w garażu stajni z Brackley.
Zła decyzja i nieuwaga podczas samochodu bezpieczeństwa o mały włos nie wypchnęła Hamiltona z punktów. Brytyjczyk wjechał do alei serwisowej, która została późno zamknięta, czym złamał regulamin.
Po wyścigu Lewis sam wziął winę na siebie, chociaż np. Carlos Sainz przyznał, że on również popełniłby błąd, gdyby nie reakcja McLarena.
Zamknięcie pit lane zdenerwowało i zszokowało jednak Toto Wolffa, który miał pretensje do sędziów o ich postępowanie.
- To była dziwna seria wydarzeń. Może i mogliśmy wcześniej zauważyć zamknięcie alei, ale podjęta przez nas decyzja była nieoczywista i zgodna z regulaminem. Była tylko pojedyncza żółta flaga, bo Haas zaparkował na jednym z miejsc dla porządkowych przy Parabolice. Dopiero 11 sekund po tym został wypuszczony samochód bezpieczeństwa. Nie wiem dlaczego. Nie mogliśmy tego zrozumieć.
- Podczas SC zakazali wjazdu do pit stopu. Panel nie był czerwony, była na nim podwójna żółta flaga i wewnątrz niego nie było światełka. Zauważyliśmi to w ostatniej chwili. Jeden ze strategów właśnie to krzyknął, gdy już Lewis był w boksie. Nikt nie patrzy na to, że w wiadomości od obsługi nie było znaków, że jest w alei czerwona flaga i to zepsuło wyścig Lewisowi. Nie jesteśmy zadowoleni, ale trzeba przyjąć ten cios na klatę.
Według Austriaka, Mercedes miał sporo pecha, bo zachował się intuicyjnie i od razu zajął się czymś innym, nie spodziewając się zamknięcia alei.
- Jedynym sposobem na zobaczenie, czy jest czerwona flaga, jeśli kierowca tego nie zauważy, jest zerknięcie na stronę czwartą systemu komunikacji FIA. Nikt na to nie patrzy, gdy jest samochód bezpieczeństwa i twój kierowca zjeżdża do pit stopu. Wszyscy się skupiają na jak najlepszej zmianie. To była niefortunna i bardzo nietypowa decyzja, aby zamknąć pitlane. Rozmawialiśmy o tej sytuacji z Lewisem, ale on powiedział, że nic nie zauważył. I ja mu wierzę, bo on zawsze mówi prawdę. Nie było czerwonych flag na zakręcie, ani czerwonego światła na wjeździe do alei i to dlatego poszedł do Masiego [dyrektor wyścigu], aby mu powiedzieć o tym.