Wakacyjna przerwa od F1 doskonale służy Indy, które najwyraźniej postanowiło dorównać królowej motorsportu w liczbie plotek.

Mówi się, że w Portland i na Lagunie Sece, czyli podczas ostatnich rund sezonu, w bolidzie nr 30 ma pojawić się Juri Vips. To zawodnik zapewne znany tym, którzy śledzą przede wszystkim F1, choć ostatnio kojarzony raczej ze średnich powodów. W zeszłym roku dostał od Red Bulla jeden trening, ale dał się zapamiętać użyciem tzw. n-worda, przez co stracił nie tylko wizerunkowo, ale też kontraktowo, bo musiał pożegnać się z Bykami.

I zanim zadacie pytanie, czemu nie wybrano na przykład Linusa Lundqvista, to pozwólcie dopełnić mi dziennikarski obowiązek i poinformować, że były kierowca F2 testował już bolid Indy. Chip Ganassi zachwycony ponoć nie był, ale co Estończyk wyciągnął z tej przejażdżki, to pomoże mu w ewentualnym debiucie. 

O tym, że Helio Castroneves został zastąpiony przez Toma Blomqvista w Meyer Shank, pewnie już wiecie. Była to na tyle duża informacja, że szczegółowy tekst dotyczący tego, jaką legendą jest Brazylijczyk, znajdziecie TUTAJ.

W środę natomiast z wybitnym w ostatni weekend zespołem Rahal Letterman Lannigan pożegnał się Jack Harvey. Stało się to ze skutkiem natychmiastowym.

- To nie tajemnica, że mój okres spędzony w RLL nie przebiegł zgodnie z założeniami - przyznał opuszczający skład kierowca. - Nie było to jednak wynikiem braku mojego zaangażowania. Odchodzę pewny tego, że dałem z siebie wszystko jako członek ekipy. Jestem wdzięczny za czas i wysiłek, jaki wszyscy włożyli przez ostatnie dwa lata. To było wyzwanie dla każdego z nas. Kocham mój zespół [który pracował nad moim bolidem] i jego niezachwiane wsparcie.

- Tylko czas powie, co przyniesie przyszłość. Jestem zmotywowany bardziej niż kiedykolwiek, by znaleźć nowy dom w IndyCar oraz pokazać, do czego jestem zdolny za kółkiem. Nie jesteśmy definiowani przez nasze porażki, lecz przez to, jak na nie reagujemy. To tylko jeden rozdział mojej historii i czekam na zapisanie następnego.

Istotnie, Brytyjczyk przychodził do IndyCar jako duże nazwisko, związane wcześniej z McLarenem. Tyle tylko, że jego kariera w Indy była jednym wielkim niewypałem. Człowiek, który miał rozstawiać lokalnych kierowców, był niejednokrotnie najgorszym w teamie. Rzutem na taśmę wywalczył miejsce w Indy 500 i ośmielę się stwierdzić, że gdyby nie wyrzucił w ostatniej chwili Grahama Rahala, już dawno by go w serii nie było. 

Każdy, kto interesował się sytuacją w RLL, stawiał dolary przeciwko orzechom, że Harvey do końca tego sezonu nie dotrwa. Nawet sam zespół mówił, że będzie chciał przetestować Linusa Lundqvista, więc było jasne, że pierwszy do odstrzału jest… no raczej nie Graham. Żeby znaleźć powód, wystarczy znać jego nazwisko.

Na Gateway, czyli ostatnim owalu w kalendarzu, bohatera tego artykułu zastąpi Conor Daly. Jeśli znów jesteście zdziwieni, dlaczego nie Lundqvist, to jedynym sensownym powodem jest niechęć do ryzyka, które polegałoby na wypuszczeniu debiutanta na taki obiekt. Minusem Indy Lights (obecnie NXT), które rok temu wygrał Szwed, jest mała liczba owali, co przyczynia się do tego, że osoby awansujące z serii juniorskiej do docelowej popełniają na tego typu obiektach proste błędy.