Kacper Sztuka w niedzielę za pomocą mediów społecznościowych poinformował, że decyzją Red Bulla stracił miejsce w programie juniorskim tego zespołu i od rundy Barcelonie będzie występował jako kierowca niezależny. Przygoda Polaka z rodziną RBR nie trwała długo, bo zaledwie siedem miesięcy, w trakcie których 18-latek przejechał z brandem największej motorsportowej akademii raptem cztery weekendy w Formule 3. 

Wielu z nas, patrząc na poczynania debiutanta, zastanawiało się, czy Helmut Marko i ferajna wkrótce nie stracą cierpliwości do mistrza Włoskiej F4, ale sam moment ogłoszenia odejścia to spore zaskoczenie. O ile Red Bull nigdy nie słynął z cierpliwości do swoich wychowanków, o tyle w ostatnich latach juniorzy tej stajni dostawali przynajmniej pełny sezon na udowodnienie swoich umiejętności.

Sztuka jest pierwszym kierowcą w najnowszej historii szkółki, który takiej szansy nie dostał. Nawet w przeszłości, gdy Red Bull hurtowo brał ludzi, którzy się nie bronili (jak Sebastian Montoya czy Yuto Nomura), to odchodzili oni z programu dopiero na koniec roku.

Przypadkiem spornym jest Pato O'Ward, który został ogłoszony jako nowe nazwisko w maju 2019 roku, czyli w trakcie kampanii. Po jej zakończeniu obie strony się rozeszły, ale nawet wrzucając Meksykanina do tego samego worka, jego siedem miesięcy było znacznie bardziej wypełnione ściganiem aniżeli u Polaka.

Przytoczona powyżej statystyka pokazuje, że nawet jak na RBR w Milton Keynes decyzyjni - albo jeden decyzyjny - wyjątkowo szybko pożegnali reprezentanta MP Motorsport. To sugeruje, że być może tak szybkie odejście nie jest spowodowane wyłącznie formą na torze. 

Sztuka i Red Bull - związek, w którym zawiodły obie strony [KOMENTARZ]

fot. Red Bull

Ale to ona jest przecież najważniejsza, a po tej stronie było zwyczajnie krucho. Pierwsze cztery rundy w wykonaniu Kacpra były po prostu słabe, co wielokrotnie podkreślaliśmy na naszych łamach, a ostatnim razem po Imoli, gdzie Sztuka zdobył jedyne punkty w tym roku. Odnośnik do komentarza znajdziecie TUTAJ.

Gdybyśmy mieli w tej chwili robić ranking kierowców F3, to biorąc pod uwagę wyłącznie ten sezon, Polak nie tylko byłby najsłabszy ze swojej stajni, ale i znalazłby się w najgorszej dziesiątce zawodników w stawce. I nie jest to żadna kontrowersja, co sporo mówi o jego poczynaniach.

Patrząc wyłącznie na tabelę, Sztuka ma tyle samo punktów co jego kolega z ekipy, Alex Dunne, który jest regularnie chwalony przez środowisko Formuły 3. Ale dorobek punktowy Irlandczyka przekłamuje test oka, w którym Alex wypada bardzo dobrze. Jego czyste tempo oraz szybkość dostosowywania się do warunków są na podobnym poziomie jak u trzeciego kierowcy MP, Tima Tramnitza. 

Dunne ma niemało pecha, bowiem na Imoli został zdyskwalifikowany z kwalifikacji za przewinienie techniczne, a chociażby w trakcie treningu w Australii padł ofiarą Nikoli Tsolova, który celowo wbił juniora McLarena w bandę. Kwestią czasu jest to, aż rezultaty zaczną odzwierciedlać jego realną formę i włączy się on do walki o wyższe cele. Przynajmniej teraz daje argumenty, by tak uważać. Takie coś trudno powiedzieć o Kacprze.

Były członek programu Red Bulla tylko na Imoli włączył się do walki o punkty, a kwalifikowanie się w top 12 i próba urywania oczek jest czymś, co sam stawiał sobie jako cel na nadchodzące miesiące. Poza tym jedynym momentem, w którym można byłoby pomyśleć, że coś idzie w dobrą stronę, był jeszcze wyścig główny w Monako, gdzie miał konkurencyjne tempo na tle środka stawki. To jest zdecydowanie za mało na kogoś w takim zespole i wsparciem samego Red Bulla.

Decyzja ze sportowego punktu widzenia jest łatwa do wybronienia, bo takie pojedyncze zrywy, przy których i tak można znaleźć wyraźne niedociągnięcia, zwyczajnie nie są wystarczająco mocnym fundamentem do zmiany oceny. Innym tematem jest to, że patrząc na wypowiedzi Marko, można odnieść wrażenie, że już samo wzięcie Kacpra do programu jako tego, który z miejsca będzie się wyróżniał, było dość niespójne.

Sztuka i Red Bull - związek, w którym zawiodły obie strony [KOMENTARZ]

fot. Red Bull

Tak jak podkreślałem wcześniej - sportowo Sztuka się nie obronił i rezultaty zaskoczyły nawet najbardziej sceptycznych, ale analizując słowa Helmuta, można powiedzieć, że błąd pojawił się już przy podpisaniu Kacpra. Wiemy nawet, że znaki zapytania przy tym ruchu - zresztą nie tylko tym jednym - pojawiały się też za granicą.

Od początku największym z nich były zdolności adaptacyjne. W końcu założenie było takie, że 18-latek może potrzebować roku na przetarcie i dopiero w drugim sezonie pokaże pazur. Tymczasem Austriak porównywał go z rok młodszym Arvidem Lindbladem, argumentując to tym, że Brytyjczyk ostatnio przegrał w klasyfikacji kierowców ze Sztuką. Helmut oczekiwał więc, że obaj będą na zbliżonym poziomie.

- Jakoś pokonał Arvida Lindblada w mistrzostwach, a teraz on jest o wiele szybszy - mówił Marko w kwietniowym wywiadzie. - Do tego przecież ma podobną sytuację, bo też przeszedł z F4 do F3. I to jest właśnie dobry przykład, bo idą tą samą ścieżką, a Lindblad spisuje się dobrze. Poza tym Tim Tramnitz także jeździ z przodu. Nie ma żadnego marginesu. Kacper zawsze jest na P20, P26 czy P28. Trzeba go porównywać z Lindbladem, bo to na jego poziomie powinien być. Lindblad jest o wiele młodszy i ma mniej doświadczenia w bolidach. Nie ma tu okresu na naukę.

Problem polega na tym, że ta wypowiedź jest strasznie prosta, a wręcz płytka i sprowadzona do banałów.

Lindblad jako debiutant w bolidach jednomiejscowych robił piorunujące wrażenie, z miejsca był konkurencyjny i wyróżniał się dużą dojrzałością na torze. Po Arvidzie było widać gołym okiem, że to talent czystej wody i przyszły lider programu stajni z Milton Keynes. Austriak zachował się tak, jakby nie brał zupełnie pod uwagę, że Brytyjczyk rywalizował z trzecioroczniakiem. Tak samo jak tego, że Prema w Formule 3 jest bardziej konkurencyjnym zespołem od MP Motorsport.

Helmut sam przyznał, że wziął Kacpra pod swoje skrzydła wyłącznie ze względu na dominację w drodze po mistrzostwo F4 i ponownie oczekiwał od niego poziomu mistrzowskiego. Potwierdzałoby to, że pomysł na Sztukę wyglądał trochę tak, jakby doktor wziął go bez większego patrzenia na okoliczności i tego, ile czasu może potrzebować do wejścia na odpowiednie obroty. W końcu jak wygrał, to musi być szybki!

Niestety ten rok potwierdził, że nastolatek potrzebuje więcej czasu do odpowiedniej aklimatyzacji na torze od swoich rówieśników, co jest niespójne z wizją Helmuta Marko, a było widoczne już na poziomie Włoskiej F4. Wygląda to nieco jak wzięcie kandydata wyłącznie na podstawie dobrego wpisu w CV, bez wcześniejszej rozmowy z potencjalnym pracownikiem czy przeprowadzenia odpowiedniego wywiadu środowiskowego.

Dlatego w pewnym sensie w tym krótkim związku to obie strony nieco nabroiły i pod tym kątem to zrozumiałe, że doszło do rozstania. Bo o ile faktycznie kierowca nie spisywał się na miarę oczekiwań, o tyle wizja rozwoju, nakreślona przez „Byki”, od początku była optymistyczna oraz nie do końca realna z tym, czego powinni byli się spodziewać.