To nie było aż tak polskie Le Mans, jakim być mogło. Załoga Roberta Kubicy odpadła z rywalizacji po około 20 godzinach, choć miała tempo nawet na wygraną i na pewno mogła być w grze. Na podium ponownie znalazł się Inter Europol Competition, który finiszował na P2 w LMP2. Wyścig w klasie Hypercar wygrało Ferrari #50, które w końcówce było gonione przez Toyotę.

Wcześniejsze raporty z Le Mans 2024:

- pierwsze godziny i popis Kubicy (link),
- kolizja Roberta z BMW (link),
- nocne neutralizacje (link),
- DNF załogi Kubicy (link).

Na nieco ponad 2h przed końcem pojawił się deszcz. Liderzy udali się po opony z rowkami, a Toyota #8 miała wolny pit stop. Porsche #6 zaczekało natomiast dłużej i spadło na P6. Następnie wydarzyło się jeszcze więcej zamieszania. 

Kontakt zaliczyły Ferrari #51 i Toyota #8, która do tego została obrócona. Ponadto w czerwonych samochodach wystąpiły problemy z zamykaniem drzwi. Włosi prowadzili po postojach, ale dyrektor wyścigu upomniał #50 ws. wspomnianych drzwi, a po paru minutach nakazał odwiedzenie alei, jeżeli kierowca nie zdoła zamknąć ich samodzielnie. Konieczny był więc pit stop. Ta załoga została dodatkowo niebezpiecznie wypuszczona ze stanowiska przy wcześniejszej okazji.

Na deszczu lepszy tempem zaczęła dysponować Toyota #7, która dorwała #51 na torze na 1:45 przed końcem.

W LMP2 Inter Europol musiał bronić 3. miejsca, co skutecznie zrobił Vladislav Lomko. Po zmianach Piekarze spadli na P5, ale w obliczu opadów wszystko było ciągle otwarte i ostatecznie Polacy wrócili wyżej.

Na 90 minut przed końcem nad tor nadciągnęła potężna ulewa. Zbiegło się to z manewrem wyprzedzania IEC, które wskoczyło na P4. Karę 5 sekund dostało za to Ferrari #51 - była to konsekwencja starcia z Toyotą.

Inter Europol następnie wdał się w walkę z IDEC #28, w której dochodziło do ścinania szykan. Był to ważny moment, gdyż chodziło już o 2. pozycję, ale niestety kosztował zielonych 5 sekund kary. Mimo tego ekipie udało się trochę odskoczyć.

Na godzinę przed końcem obrócił się Lopez w Toyocie #7, która jechała wtedy na P2 w głównej klasie. Sprawiło to, że Ferrari #50 zwiększyło przewagę do 47 sekund. W międzyczasie okazało się, że reprezentanci Italii unikną konsekwencji za niebezpieczne wypuszczenie.

Gdy zegar pokazywał 40 minut, zaczęła się seria ostatnich zjazdów. Inter Europol pewnie zmierzał po P2, choć dokonał postoju przed rywalami. Ciekawiej było wśród Hypercarów, gdzie różne strategie dały trochę emocji i niepewności. Ferrari próbowało jechać wolniej i nie dać się złapać, natomiast Toyota cisnęła, przez co Lopez był bliski ponownego wpakowania się w kłopoty. Na 18 minut przed końcem przekazano mu więc, aby pogodzić się z P2 i nie przeginać podczas pogoni.

Prowadzący 499P Nielsen czuł się pewnie i mógł tracić po około 5 sekund na okrążenie. Mimo ubywającej energii zdołał utrzymać P1 i sprawić, że Włosi znów wygrali z Japończykami w Le Mans. Podium uzupełniła załoga #51, a Porsche #6 wpadło na metę sekundę później.

W LMP2 triumfowało United Autosports #22 przed polskim Inter Europolem #34 oraz IDEC #28, natomiast w LMGT3, podobnie jak w ostatnich wyścigach, najlepsze okazało się Porsche Manthey, lecz w tym przypadku EMA #91. Po początkowych problemach straty w świetny sposób odrobiło BMW WRT #31, finiszujące na P2, a top 3 dopełnił Mustang #88 Proton Competition.