Alexander Albon opisał swój niewiarygodny wyścig, przejechany z równie niespodziewaną strategią, która dała Williamsowi pierwszy punkt w tym sezonie.

Zeszłoroczne Grand Prix Turcji było rundą godną zapamiętania z kilku powodów. Walka na śmierć i życie pomiędzy Hamiltonem a Perezem, intrygujące informacje podawane Charlesowi Leclercowi przez Paulo Coelho jego inżyniera wyścigowego, ostatnie zwycięstwo Valtteriego Bottasa w Mercedesie.

Jednakże wydarzeniem, dla którego weekend pod Istambułem warto wspominać tym razem, jest wyczyn, którego dokonał wówczas Esteban Ocon. Otóż Francuz przejechał cały dystans wyścigu na jednym komplecie opon, co było osiągnięciem rozpatrywanym w kategorii historycznego.

I gdyby nie przepisy zmuszające do wykorzystania co najmniej dwóch mieszanek podczas wyścigu, podobna sztuka udałaby się dzisiaj Alexowi Albonowi, który bardzo chciał w świadomości fanów zmienić Sergio Pereza w roli najlepszego konserwatora opon.

Taj rozpoczął rywalizację na Albert Park z ostatniej pozycji na nowym zestawie hardów i jechał na nim aż do ostatniego okrążenia, gdy zmęczone ogumienie z białym oznaczeniem wymienił na softy, na których przekroczył linię mety na fenomenalnym, biorąc pod uwagę tempo Williamsa i dyskwalifikację z czasówki, P10.

Były kierowca Red Bulla w taki sposób opowiadał o swojej niedzielnej przygodzie w Melbourne, która prawdopodobnie przez długi czas pozostanie w jego pamięci:

- Przyjechaliśmy [na tor] dziś rano, spojrzeliśmy na nasze przewidywania na wyścig po starcie z ostatniego pola, po czym poczuliśmy się trochę smutno. Zakończenie z punktem jest więc niezwykle satysfakcjonujące. To był wyścig, w którym ryzykowaliśmy, co pozwoliło wprowadzić opony w bardzo przyjemne okienko, a wtedy robiło się coraz lepiej.

- Ostatnie 25 okrążeń to były kółka kwalifikacyjne. To było zupełnie niespodziewane, ale uwypukliło całą ciężką pracę, która została wykonana w fabryce i na torze. Do tego prowadzi cię determinacja i motywacja. To był niesamowity dzień. Jestem bardzo zadowolony, że mogłem osiągnąć taki wynik dla zespołu.

Co jest zdecydowanie warte wyróżnienia, taka strategia była zaskoczeniem nie tylko dla kibiców, ale i dla samego zawodnika, który, jak wiemy już po zakończeniu rywalizacji, na szczęście zdał się na polecenia zespołu i dowiózł jeden, ale bardzo ważny punkt.

- Byłem zaskoczony, że nie zjeżdżaliśmy do boksu pod VSC ani pod żadnym z safety carów. Ale pomyślałem: "dobra, oni na pewno wiedzą coś, czego ja nie wiem". Jeden z Haasów zjechał przede mną. To był moment, kiedy pomyślałem, że to będzie interesujący wyścig, ponieważ tamten DRS [uzyskiwany z Haasa] chronił mnie przed byciem wyprzedzonym przez peleton jadący za mną.

Alex Albon, Williams

- Ale gdy tylko znaleźliśmy się w czystym powietrzu, po prostu pojechaliśmy. Byliśmy na o wiele starszych gumach niż zawodnicy wokół nas, a przy tym utrzymywaliśmy tempo McLarenów, a na samym końcu uciekaliśmy nawet Alpine.

Jazda Albona staje się tym bardziej imponująca, gdy zwrócimy uwagę na to, że podobny pomysł taktyczny, choć wykonany w bardziej fikuśny sposób, miał Aston Martin z Lance’m Strollem. Porównywalne osiągi maszyn brytyjskich ekip sprawiają, że zestawienie rezultatów obu panów samo składa ręce do oklasków dla kierowcy z numerem 23.

Podkreślił on również, że ekipa z Grove była zaskoczona tak dobrą pracą FW44 na oponach twardych, które były w dużej mierze odpowiedzialne za sukces Alexa.

- Co jest dość interesujące, opona C2 wyjątkowo dobrze odpowiada naszemu samochodowi. Musimy teraz zrozumieć, dlaczego, bowiem to lekkie zaskoczenie, podobnie jak dzisiejszy wynik. Może powinniśmy kwalifikować, ścigać się i robić wszystko na tej oponie, przywieźć z 10 kompletów na cały weekend - żartował 26-latek.

Na koniec zespołowy partner Nicholasa Latifiego podkreślał, jak ważny jest to punkt dla jego zespołu, a także ile znaczy on dla niego samego, co udowodnił, przytakując zapytaniu jednego z reporterów o to, jakoby smakowałby on równie dobrze, co dwa podia zdobyte z Red Bullem.

- To był wynik, którego potrzebowaliśmy. Po trudnym starcie sezonu potrzebujesz zmienić pęd i być bardziej pozytywnym w tym, co robisz.

- Jest trudno, gdy nie osiągasz dobrych wyników. To niełatwy czas, ale zmotywował mnie i cały zespół do tego, żeby zdobyć ten punkt. A teraz mamy ochotę na więcej - zakończył podwładny Josta Capito.