Fernando Alonso zabrał dziś głos na temat rozmów kontraktowych z Alpine oraz odniósł się do kwestii minionego wyjścia z Formuły 1 i motywacji do dalszych startów.
Choć Hiszpan formalnie nie porozumiał się jeszcze ze swoim obecnym pracodawcą, plotki wskazują na to, iż obie strony zdecydują się kontynuować współpracę. Nie zostało to jeszcze jednak potwierdzone, a ze względu na miejsce w Astonie Martinie, które zwolni Sebastian Vettel, zawodnik z Oviedo musiał zmierzyć się z pytaniami o nową umowę oraz potencjalne przeniesienie się gdzieś indziej.
Mimo zaznaczenia chęci kontynuowania swojego pobytu w Enstone dwukrotny mistrz świata delikatnie zasugerował, że nie wszystko idzie obecnie po jego myśli, przez co osiągnięcie porozumienia zajmuje nieco więcej czasu. Momentami jego odpowiedzi były przy tym bardzo okrężne.
- Jeszcze nie, ale to się stanie - odparł, pytany o rozpoczęcie rozmów. - Będę na wakacjach, szefowie też będą, więc musimy się jakoś zdzwonić.
- Cóż, gdy dwie strony chcą się na coś zgodzić, zajmuje to 10 minut - dodał sam z siebie. - Gdy jednak nie chcą i walczą o jakąś rzecz, a jedna z nich nie jest zadowolona... To, co sam chcę im przekazać, nie zajmie mi więcej niż 10 minut.
Hiszpan otrzymał nawet bezpośrednie pytanie o to, czy Aston kontaktował się z nim, mając na uwadze odejście Vettela. Jego odpowiedź była negatywna. - Nie, ale rozmawialiśmy z nimi w 2020 roku, kiedy byli bardzo konkurencyjni, wygrali wyścig i stawali na podium. Działo się to przed moim powrotem, ale nasze negocjacje nie zakończyły się sukcesem i dołączyłem do Alpine, gdzie jestem szczęśliwy.
- Chciałbym tu zostać, jak już wspominałem - dodał, dopytany o to, po co w ogóle negocjować, skoro jest teraz bardzo zadowolony. - Są jednak dwie strony, a ja nie siedzę w niczyjej głowie. Otworzymy negocjacje i jeśli się na coś zgodzimy, to cała rozmowa będzie trwać 10 minut. Jeśli będziemy musieli walczyć, będzie dziwnie.
- Przerwa wakacyjna będzie dla mnie dobrą okazją do tego, aby usiąść i zastanowić się nad swoją przyszłością, a wakacje zaczynają się już w poniedziałek. Wszystkie zespoły są potencjalną opcją tak długo, jak nie mają zakontraktowanych dwóch kierowców. Moim priorytetem jest pozostanie w Alpine, ponieważ wspólnie rozwijamy ten projekt już od dwóch lat i jesteśmy coraz bardziej konkurencyjni. Bardzo chciałbym tu zostać, ale nie mieliśmy jeszcze okazji, aby usiąść i pchnąć sprawy do przodu. Wszystko jest więc możliwe.
- Konkurencyjny samochód jest bardzo ważny, ale nie dysponuję kryształową kulą, która pomogłaby mi podjąć decyzję. W świetle obecnych regulacji jedynie Ferrari, Red Bull i Mercedes mogą walczyć o zwycięstwo, więc jeśli pojawia się możliwość dołączenia do nich, trzeba z niej skorzystać, a jeśli nie, to trzeba wierzyć w powodzenie innych projektów.
- Obecnie moim największym wyzwaniem jest pozostać tu i walczyć o wygrane. Nie jest to łatwe w trakcie tego powrotu. Nie mam teraz innych celów w głowie. Nie mam również rodziny, a żadne z pozostałych kategorii nie są obecnie dla mnie kuszące.
Proszony o opisanie swojego podejścia do swojego wcześniejszego opuszczenia F1, mając na uwadze dzisiejszą decyzję Vettela, odparł: - Zdecydowałem się przerwać karierę w 2018 roku, ponieważ miałem wtedy w głowie większe wyzwania, takie jak Le Mans czy IndyCar. Chciałem też spróbować rajdów terenowych. Miałem przed sobą te wszystkie wyzwania, a perspektywa pozostania w padoku i ścigania się w sezonach 2018 i 2019 nie była tak atrakcyjna, ponieważ tylko jeden zespół zdolny był do wygrywania.
- Jedynie Bottas oraz Hamilton mogli rywalizować ze sobą w wyścigach i w walce o pole position, więc wtedy nie było to miejsce dla mnie i dlatego zdecydowałem się na przerwę. Nie wiem jednak, czy kwestia konkurencyjnego samochodu wpłynęła na decyzję Seba.
- W czasie, kiedy byłem poza F1, wybuchła pandemia, co bardzo mocno wpłynęło na kwestie sponsorskie i funkcjonowanie fabryk w innych seriach, lecz F1 zniosła ten okres bardzo dobrze, więc wtedy największym wyzwaniem okazał się powrót. Zawsze kierowałem się zresztą bardziej wyzwaniami niż przemyśleniami o swojej karierze w danym momencie.
Mimo bycia wiecznie młodym Fernando nie uniknął również rozmawiania o ostatecznym odejściu z F1 i przejściu do innych serii, co ostatnio sugerował CEO Alpine, Laurent Rossi, ale jasno zaznaczył, że obecnie nie ma zamiaru wybierać się gdziekolwiek, a poziom jego zaangażowania jest ogromny.
- Jestem w bardzo dobrej formie i posiadam wielką motywację. Nie mogę doczekać się kolejnego roku, który będzie drugim sezonem z nowymi zasadami. Będziemy ścigać się w Las Vegas i być może również niebawem w południowej Afryce. To wszystko jest bardzo atrakcyjne.
- Czuję, że w tym roku jestem bardzo szybki. W minionym sezonie miałem trochę trudności, ale teraz wykorzystuję sto procent moich możliwości. Teraz nie myślę nawet o innych seriach, takich jak na przykład IndyCar. Całkowicie usunąłem je z mojej głowy i skupiam się wyłącznie na F1.
- Moje reakcje są lepsze niż kiedykolwiek. Wyścig we Francji był natomiast bardzo wymagający fizycznie. Rozmawialiśmy po jego zakończeniu i pomimo tego byłem w zasadzie gotowy na kolejne trzy lub cztery Grand Prix. Gdy pojawiają się jakieś sygnały w ciele, które sugerują, że jest inaczej, to jako pierwszy powinieneś podnieść rękę i przyznać, że to być może za dużo.
- Nigdy nie miałem jednak czegoś takiego i zawsze czułem się dobrze w aucie, ale kiedy w 2018 roku miałem sporo zobowiązań marketingowych, byłem również bardzo zmęczony psychicznie, a nie z powodu jazdy. Obecnie nawet podróżowanie [mi nie przeszkadza]. Popatrzcie na kalendarz - do Singapuru polecę już w poniedziałek, gdzie normalnie zrobiłbym to we wtorek lub środę. Spędzę więcej czasu w mieście, bo to lepiej wpływa na przystosowanie się do upałów. Po prostu cieszę się tym.