Fernando Alonso po raz kolejny wytknął sędziom ich podejście do karania kierowców, nawiązując do wydarzeń z Kanady oraz końcówki wyścigu na Silverstone.
Gdy Formuła 1 gościła w Montrealu, reprezentant Alpine - nie po raz pierwszy w tym sezonie - padł ofiarą arbitrów z ramienia FIA. Przyznali mu oni 5-sekundową karę za wykonywanie niedozwolonych ruchów w obronie przed Valtterim Bottasem - dość desperackiej ze względu na problemy z bolidem - przez co stracił on kilka cennych punktów.
Incydent sprzed ponad dwóch tygodni utkwił na dłużej w pamięci Hiszpana. Tym razem postanowił odnieść się do podobnej sytuacji, jakiej był świadkiem pod koniec rundy w Wielkiej Brytanii. Mowa o zachowaniu Charlesa Leclerca, który na finiszu niedzielnych zmagań wskutek wyjątkowo niezrozumiałej taktyki Ferrari był atakowany przez Lewisa Hamiltona.
Zdaniem dwukrotnego mistrza świata, który miał doskonały widok na zaciekłą walkę o trzeci stopień podium, kierowca Ferrari dopuścił się w tym przypadku więcej niż jednej zmiany kierunku jazdy. Jest to surowo zabronione, o czym Fernando przekonał się nie tak dawno temu.
Zawodnik z Oviedo nie omieszkał wbić szpileczki w stronę sędziów, wspominając o tzw. wężykowaniu rywala w odniesieniu do własnych doświadczeń z Montrealu. Naczelny krytyk oficjeli zaznaczył także, iż Monakijczyk powinien zostać potraktowany w identyczny sposób co on sam.
- Tak, to jest P4! - mówił przez radio, choć dojechał na P5. - Trzy zmiany kierunku Leclerca, więc odróbmy trochę punktów z Kanady, idąc teraz do sędziów.
Ostatecznie kontrola wyścigu nie podjęła żadnych działań ws. domniemanego złamania przepisów przez Charlesa, w wyniku czego Alonso utrzymał piąte miejsce, i tak stanowiące świetny wynik.
- Końcówka wyścigu była naprawdę fajna. Oczywiście nie braliśmy udziału w tej walce, ale jechaliśmy tuż za czołówką i widzieliśmy wydarzenia z przodu. Byłem na P5, więc miałem nadzieję, że dojdzie do kontaktu między dwoma bolidami i dzięki temu wywalczymy podium - powiedział Nando, opisując rywalizację na Silverstone ze swojej perspektywy.
- Koniec końców kierowcy przede mną ścigali się twardo, ale z szacunkiem. Fajnie było oglądać to z tyłu. Cieszę się, że na finiszu wyprzedziłem Lando, bo dzięki temu zdobyliśmy piąte miejsce, które jest świetne.
- Muszę jednak przyznać, że chyba będzie to czwarta pozycja. Widziałem, że Charles trzy razy dokonał zmiany kierunku jazdy, broniąc się przed Lewisem na prostej. W Kanadzie uczyniłem tak tylko raz na ostatnim okrążeniu i dostałem pięć sekund kary, więc w mojej opinii wykonywanie trzech ruchów obronnych jest niedozwolone.
- Po zakończeniu wyścigu zawsze jest jeszcze kilka sytuacji, którymi zajmują się sędziowie. Tym razem to nie ja ich odwiedzę, dzięki czemu będę się dobrze bawił, obserwując to wszystko z zewnątrz - dodał sarkastycznie.
To nie pierwszy raz w bieżącym cyklu mistrzostw świata, gdy najbardziej doświadczony kierowca w stawce F1 atakuje oficjeli, wytykając im brak konsekwencji. Po zawodach w Miami 40-latek otwarcie zarzucił sędziom niekompetencję i niewiedzę na temat wyścigowych prawideł, co spotkało się z natychmiastową reakcją prezydenta FIA.
Po przeprowadzeniu rozmowy wychowawczej Fernando zmienił narrację w stosunku do arbitrów. Mimo wszystko nie ulega wątpliwości, że zdecydowanie nie jest mu z nimi po drodze, czego kolejnym dowodem są jego komentarze po wyścigu w Anglii.
Oprócz skrytykowania panelu sędziowskiego kierowca Alpine zabrał również głos w sprawie postępów, jakie jego zespół poczynił w ostatnim czasie. Francuska ekipa uczestniczy w walce o czwarte miejsce wśród konstruktorów, zajmowane obecnie przez McLarena.
- Uważam, że samochód był dzisiaj [w niedzielę] bardzo dobry. Powiedzmy, że w porównaniu z innymi wyścigami czułem się dziś bardziej konkurencyjny niż kiedykolwiek wcześniej. Jechaliśmy takim samym tempem jak Lando - stwierdził.
- Wiemy, że Red Bull, Ferrari i Mercedes są w tej chwili nietykalni. Udało nam się jednak wyprzedzić niektóre samochody środka stawki, więc zdecydowanie zrobiliśmy krok naprzód. Wydaje mi się, że Silverstone było dla McLarena jednym z najbardziej sprzyjających torów, a my im dorównywaliśmy. Liczę na to, że na przestrzeni kilku kolejnych weekendów będziemy silni.