Alpine uważa, że w świetle prawa ma rację co do statusu Oscara Piastriego. Jednocześnie jednak pojawiły się informacje o tym, że zespół mógł przegapić ostateczny termin wykorzystania swojej opcji. Niezależnie od tego istotną rolę w transferowym zamieszaniu odegrać może również Daniel Ricciardo.

Pierwsze dwa dni przerwy wakacyjnej przyniosły kilka trzęsień ziemi. Najpierw Fernando Alonso ogłosił odejście do Astona Martina, co stanie się po sezonie 2022, a następnie zaczęto sugerować, że francuski skład może również stracić swojego niezwykle utalentowanego juniora.

Po tym, jak wypowiedzi Otmara Szafnauera i wieści z wielu źródeł zaczęły wyglądać na bardzo spójne, potwierdzając te domysły, Alpine postanowiło poinformować świat o awansie Australijczyka. Samo oświadczenie wyglądało jednak na tyle nietypowo, iż kwestią czasu było zaprzeczenie ze strony Oscara Piastriego, do którego doszło po koło 2 godzinach.

Mimo tego ekipa Alpine przekazała BBC komunikat o tym, że po konsultacji z prawnikami zakłada, iż ma rację: - Uważamy, że w świetle prawa nasze oświadczenie jest prawidłowe, ale nie mamy nic więcej do powiedzenia.

Stanowisko to kłóci się jednak z kolejnymi plotkami, według których mogło dojść do niemałej wpadki kontraktowej. W mediach da się znaleźć obecnie dwie daty - 31 lipca oraz 1 sierpnia, czyli niedziela wyścigowa i poniedziałek po GP Węgier. Są to przypuszczalne terminy wygaśnięcia opcji zespołu w kontrakcie Piastriego. Inne szczegóły nie są oczywiście znane, jednak sugeruje to, że strona australijska może mieć jakieś argumenty.

Te mogą okazać się istotne, a diabeł może tkwić w szczegółach, bo FIA posiada mechanizmy do oceniania ważności umów. Słynnym przypadkiem, przypominanym teraz przez wszystkich, jest sprawa Jensona Buttona i jego porozumienia z Williamsem na sezon 2005. Co ciekawe, po stronie zespołu, który miał zostać bez kierowcy, znajdował się wtedy obecny szef Alpine, Otmar Szafnauer, pełniący rolę wiceprezydenta działu rozwoju Hondy.

Tamto zamieszanie zakończyło się interwencją Contract Recognition Board (CRB), czyli komisji zajmującej się rozstrzyganiem sporów kontraktowych. Powstała ona w 1992 roku, po konflikcie Jordana z Benettonem ws. Michaela Schumachera, który wybuchł sezon wcześniej tylko po jednym wyścigu późniejszej legendy sportu. Jak zauważył Jon Noble z Motorsportu, Oscar Piastri jest w stanie pobić "osiągnięcie" Niemca jeszcze przed przejechaniem oficjalnego treningu.

W 2004 roku menedżerowie Buttona - którzy później pożegnali się z pracą - próbowali doszukać się szarej strefy w kwestii ważności opcji zespołu, jaka była powiązana z silnikami Hondy, dostarczanymi do ekipy BAR. Brytyjczyk dowiedział się, że mimo przedłużenia współpracy klauzula nie będzie mieć zastosowania i podpisał umowę z Williamsem, ale CRB przyznało rację ludziom z Brackley, wśród których Jenson ostatecznie pozostał.

Telenowela miała jeszcze drugą odsłonę, jaką znów było ponowne podpisanie kontraktu z Williamsem, tym razem na sezon 2006. Gdy Button dowiedział się, iż BMW nie będzie już dłużej obecne w Grove, rozpoczęła się walka o to, co wcześniej przegrał, czyli o pozostanie w BAR. Finalnie kierowca był zmuszony do wykupienia swojej umowy, natomiast skład, którego nie opuścił aż do 2010 roku, w międzyczasie stał się Brawnem i w sezonie 2009 pozwolił mu zdobyć mistrzowską koronę.

W sytuacji z Oscarem Piastrim część z tych rzeczy może się powtórzyć. Jeśli plotki o przegapionych terminach są nieprawdziwe, racja może być po stronie Francuzów. Czy wtedy Australijczyk wystąpi w ich barwach? Zapewne jest to zależne od wewnętrznych relacji i tego, ile mostów zostało spalonych, a ile jakoś się trzyma. W sporcie jest przecież tak, że przy dobrych wynikach można wybaczyć wiele.

Na nieszczęście dla Alpine ta dziedzina życia cechuje się czymś jeszcze - topowe nazwiska zazwyczaj kończą tam, gdzie mają ochotę. Zawodnik z Melbourne napisał wprost, że nie będzie jeździł niebieskim bolidem. Nie i już. Możliwe więc, że jeśli przegrałby sprawę, Zak Brown i Andreas Seidl byliby zmuszeni do finansowego porozumienia się z Laurentem Rossim i Otmarem Szafnauerem.

W Woking i tak powinni już myśleć o takim manewrze, rozmawiając z najlepszymi prawnikami. Rzekomo wstępne podpisanie czegoś z Piastrim wskazuje na to, że Daniel Ricciardo będzie musiał szukać sobie innej pracy. Jeśli nie spodoba mu się jeden z wielu projektów pomarańczowych - np. IndyCar - i będzie chciał pozostać w F1, może czekać go taka odprawa, że stanie się Money Badgerem. Według Petera Windsora, bardzo doświadczonego dziennikarza z australijskimi korzeniami, mowa nawet o 25 milionach twardej waluty.

Nie jest to specjalnie zaskakująca kwota, bowiem od dawna wyglądało na to, że umowa ośmiokrotnego zwycięzcy Grand Prix jest naprawdę mocna, a on sam utrzymywał, że nigdzie się nie wybiera. Sugerowano nawet, że są to 3 lata bez możliwości wyjścia, a już na pewno bez takiej, która pochodziłaby tylko z inicjatywy zespołu. Jak przekazała Jenna Fryer z The Associated Press, Ricciardo ma mieć czas do września, by poinformować McLarena o tym, czy zostaje na kolejny sezon.

Oczywiście nie musi tego robić, jeśli wypracowane zostanie inne rozwiązanie, które zadowoli wszystkie strony. Chociaż wątpliwe, by zrezygnował z pieniędzy, McLaren może potrzebować ich na Piastriego, gdyby Alpine naprawdę miało rację w świetle prawa. Jest tu za wiele niewiadomych, by wchodzić w szczegóły, ale na podstawie informacji o tym, że Daniel dzwonił już do Szafnauera, jak i wypowiedzi Amerykanina, można łatwo wpaść na scenariusz wymiany Australijczyków. Fani NBA, dzwońcie po Wojnarowskiego i Charanię!

Ten trop wzmocniła publikacja Motorsportu, który jako jeden z niewielu zaproszonych na rozmowę portali wrzucił dziś drugą część wypowiedzi byłego szefa Racing Point, a później Astona Martina. Dotyczą one telefonów od wielu kierowców, jak i nierobienia problemu z powodu nieładnego odejścia Ricciardo z Enstone, co ogłoszono w tzw. przerwie pandemicznej, po jednym wspólnym sezonie i testach przed drugim.

- Popatrzcie przykładowo na Fernando - porównał Szafnauer, pytany o Daniela. - Przychodzi i odchodzi. Inni kierowcy też tak robią. Nie sądzę, że to jakiś problem. Tym, na czym musimy się skupić, jest plan na następne 88-89 wyścigów. Musimy upewnić się, że stworzymy strategię na posiadanie dwóch najlepszych kierowców, jakich możemy mieć. Mamy kilka opcji i dołożymy najlepszego [dostępnego] zawodnika do Estebana [Ocona]. 

- Jestem tu wystarczająco długo i widziałem już, jak przebiegają takie sytuacje. Gdy Jenson [Button] podpisał kontrakt z Williamsem, a ostatecznie pozostał w BAR... Jeśli to pamiętacie, wtedy nie było żadnych problemów. Ale jasne, Oscar jest inny niż Jenson. Obyśmy i tak nie musieli iść tą drogą. 

- Wasze podejście jest takie, że kierowca chce jeździć gdzieś indziej. Oby to nie była prawda. Widziałem już zawodników, którzy w nieprawidłowy sposób podpisywali coś z innymi ekipami, a potem musieli zostać w tych, z którymi dogadali się wcześniej. W przypadku Jensona nie było absolutnie żadnych problemów. Wykonał znakomitą robotę w BAR i nigdy nie trafił już do Williamsa.

Trzeba jednak pamiętać, że słowa te padły we wtorek. Otmar miał nadzieję na to i owo, ale dziś widać chyba, że była to tylko nadzieja. Co więcej, w 2020 roku nie był zaangażowany w sprawy Renault. I choć pewnie już o tym wie, tamten ruch Daniela został odebrany bardzo źle ponoć nawet na szczycie całej francuskiej firmy, a frustracja i nieprzygotowanie wypływały także z przedziwnego oświadczenia Cyrila Abiteboula, który mówił coś o konieczności zachowania jedności. 

Alpine uważa, że ma rację ws. Piastriego. Czy Ricciardo może wrócić?

Alpine może jednak nie mieć gigantycznego wyboru, jeśli straci i dwukrotnego mistrza świata, i jeden z najlepszych prospektów ostatnich lat. Sportowo trudno szukać nawet nie lepszych, a dobrych opcji. I choć obecny Ricciardo zostałby również uznany za duży spadek poziomu, jest to kierowca nadal popularny, mający na koncie osiem triumfów oraz cieszący się kiedyś znakomitymi notowaniami. Kiedyś...

Dziś jest inaczej. Jasne, gdyby wrócił do bycia starą wersją siebie, nie byłoby tak źle. Jeśli zaryzykują z innym juniorem i trafią, długofalowo nie będzie tragedii. Teraz jednak trudno wymyślić scenariusz, w którym to Enstone wyjdzie zwycięsko z tej przedziwnej batalii. We wspomnianej już koszykówce mówi się, że wymianę wygrywa ten, kto dostanie najlepszego zawodnika. Oni są na dobrej drodze, by oddać dwóch.