Dyrektor generalny Formuły 1 wypowiedział się na temat potencjalnego rozszerzenia stawki o zespół Andrettich.

Saga związana z wejściem Amerykanów do królowej motorsportu trwa od dłuższego czasu. Na początku tego roku połączyli oni siły z General Motors, dzięki czemu ich sprawa nabrała ponownego rozpędu, ale jednocześnie przyczyniła się do eskalacji konfliktu na linii FIA-F1.

Druga ze stron nie została w pełni usatysfakcjonowana ostatnimi krokami słynnej rodziny, jakie zostały poczynione w celu przekonania wrogo nastawionych ekip co do tego, że należy dać jej szansę. Świadczy o tym m.in. ostatni wywiad Stefano Domenicaliego, który odniósł się do działań Andrettich w negatywnym tonie.

W dłuższej rozmowie ze stacją Sky Sports Włoch wytknął im tworzenie medialnego szumu i zbyt mocne lobbowanie. Nawiązał też do słów sfrustrowanego oporem większości zespołów Michaela, który w ubiegłym miesiącu zarzucił im chciwość, co zdaniem CEO F1 nie było najmądrzejszym posunięciem.

Zarządca serii podkreślił również, że nie zamierza ulegać presji wywieranej przez Andrettich, a za kulisami toczą się rozmowy z innymi podmiotami, które wyrażają swoje zainteresowanie wejściem do Formuły 1 w mniej wokalny sposób, przyjmując cichszą postawę niż głośni w tym temacie Amerykanie.

- Przede wszystkim jesteśmy bardzo otwarci na przyjęcie każdego, kto wnosi wartość do naszych wyścigów - przyznał Domenicali. - Andrettich znam dobrze już od dawna. Problemu nie stanowi to, iż nie jesteśmy otwarci, bo to złe słowo. Sądzę, że musimy szanować wszystkich.

- Są zespoły takie jak Mario i Michaela Andrettich, którzy bardzo głośno mówią o swojej chęci wejścia do Formuły 1. Uważam jednak, że nazywanie innych drużyn chciwymi nie było zbyt mądre, ale to moja opinia. Są też inni, którzy są znacznie mniej wokalni i chcieliby dołączyć do Formuły 1. Istnieje proces, który należy uszanować. Wspólnie z FIA upewnimy się, że tak właśnie będzie.

Po kilku tygodniach medialnych przepychanek, które nie zniknęły całkowicie, FIA postanowiła otworzyć się na nowe zespoły. Rozpoczęcie procesu zbierania zgłoszeń od zainteresowanych stron nie gwarantuje jednak dopuszczenia Andrettich - lub kogoś innego - do gry. 

Oprócz wsparcia Federacji, która jest przychylna rozszerzeniu stawki, wymagana będzie także zgoda posiadacza praw komercyjnych, który wraz z ekipami będzie miał coś do powiedzenia przy ocenianiu aplikacji Amerykanów. Ze względu na trwającą wojnę właścicielską uzyskanie aprobaty ze strony F1 może nie być proste.

Domenicali stwierdził, że seria nie będzie stawiała oporu przed wpuszczeniem 11. ekipy pod warunkiem spełnienia postawionych przez nią kryteriów, przyjmując powszechnie znane, chłodne nastawienie do tej sprawy.

- Jeśli wszystkie elementy będą na swoim miejscu, [nowe zespoły] będą bardzo mile widziane. Należy wziąć pod uwagę wiele czynników. Nie musimy przesadnie reagować, bo ktoś naciska na system. Musimy podjąć właściwe działania, ponieważ uważam, że obecnie ważniejsze jest chronienie rozwoju sportu oraz trwałości zespołów, które zainwestowały w F1 wtedy, gdy sprawy wyglądały nieco inaczej.

- Z czysto komercyjnego punktu widzenia dziś wartość tych inwestycji jest zupełnie inna niż jeszcze kilka lat temu. Myślę więc, że proces [analizowania zgłoszeń nowych zespołów] zostanie przeprowadzony w odpowiedni sposób, a nie w obawie przed podjęciem właściwej decyzji, ponieważ ktoś jest głośniejszy niż inni.

- Rozmawiałem o tym z nimi i powiedziałem wprost, że ja zachowałbym się inaczej - dodał, proszony o wyjawienie, czy postawa Mario i Michaela zdenerwowała go.

Pytany o wartość dodaną, jaką może zaoferować drużyna z USA, Stefano odparł: - Powiedziałbym, że musimy być ostrożni. Może się wydawać, że jest to osobisty atak na Andrettiego, ale tak nie jest. Musimy być poważni i profesjonalni przy analizowaniu wszystkich elementów. Jeśli ktoś chce dołączyć do F1, musi mieć odpowiedni plan na przyszłość. W przeszłości problemem było to, że mieliśmy wiele zespołów, które przychodziły i odchodziły. Dla dobra sportu musimy chronić to, co mamy teraz.