Mercedes czuje się bardzo pewnie przed pierwszą rundą, w której zakazane będzie wykorzystywanie tzw. party mode.

Od Grand Prix Włoch w życie wchodzi dyrektywa techniczna numer 37/20, która nie tyle zabrania trybów kwalifikacyjnych, ale nakazuje korzystanie z jednego przez cały czas.

O tym, co dokładnie oznacza "jeden tryb ICE", jakie zmiany będą dozwolne i czy programy mogą różnić się w tych samych zespołach, pisaliśmy więcej w tym miejscu.

Omawiając brak party mode, Lewis Hamilton zwrócił uwagę, że to Red Bull miał zabiegać o taką zmianę reguł gry.

- Dla mnie to zabawne, bo FIA mówiła, że chce monitorować zużycie wszystkich czy coś takiego. Wtedy Red Bull powiedział jednak, że to tylko oni na to naciskali. Powody zmiany są więc zupełnie inne.

Brytyjczyk nie do końca trafnie przytoczył tok myślenia Federacji, która taką modyfikację - choć "modyfikacja" to nadużycie, ponieważ jest ona wymuszona dyrektywą - uzasadniała m.in. kwestiami monitorowania pracy jednostki i jazdą bez żadnych pomocy.

Tak szybkie wprowadzenie zmian było jednak zadziwiające i nie do końca zrozumiałe, a dodatkowo zbiegło się z podejrzeniami FIA o kolejne silnikowe oszustwa.

Przyjęło się jednak, że jest to próba uderzenia w przewagę Mercedesa, który od początku bierze takie zagranie na klatę i deklaruje, napinając się jak po siłowni, że tak naprawdę tylko zyska na tym w wyścigach. Tak też w czwartek ocenili to obaj kierowcy zespołu.

- W kwalifiakcjach będzie mała różnica, ale nie będzie wielka. Wygląda na to, że w wyścigu będziemy mieć lepsze tempo z przyzwoitym trybem na cały dystans. Myślę, że zespół spróbował zmaksymalizować to. To jednak nie zmieni wiele, tak jak mówiłem. Będziemy mieć jedną strategiczną rzecz mniej, a wszystko inne - jak przypuszczam - pozostanie mniej więcej podobne - powiedział Valtteri Bottas.

- Ten zakaz ostatecznie jest komplementem. Mam nadzieję, że tak przyjmą go ludzie w fabryce, którzy wykonali fantastyczną robotę. Będziemy pracowali i poprawiali się już w tych warunkach. Interesująco będzie zobaczyć, jak to wypadnie w ten weekend, ale my powinniśmy mieć lepsze tempo wyścigowe - dodał Lewis Hamilton.

Zmiana może jednak uderzyć w klientów Mercedesa, którzy mają znacznie poważniejszą konkurencję, w przeciwieństwie do dominującej ekipy Toto Wolffa.

Największe obawy od początku miał Williams, którego członkowie wcześniej już chwalili sobie zestaw imprezowy z Brixworth, dający im sporo w kwalifikacjach.

Dla George'a Russella może być to pożegnanie z regularnymi awansami do Q2, jednak Mr. Saturday nie martwi się tym, licząc - tak jak Hamilton i Bottas - że także Williams może zyskać na tym w niedzielne popołudnia.

- Myślę, że niestety ten zakaz uderzy w nas i Racing Point bardziej niż w Mercedesa, głównie dlatego, że Mercedes ma taką przewagę w kwalifikacjach. Jeśli już, mogą nawet zyskać w wyścigu, więc cały pomysł spowolnienia ich wyjdzie kompletnie odwrotnie i tylko poprawi ich osiągi - mówił młody Brytyjczyk.

- W sobotę prawdopodobnie stracimy 0.1 lub 0.2 sekundy, ale oczekujemy, że inni również. Prawdopodobnie zwolnimy o tyle, ale w niedzielę poprawimy się znacząco. To, co Mercedes zrobił, poprawiając swój silnik i pozwalając na jazdę z bardzo mocnym trybem wyścigowym, jest naprawdę imponujące. Ona [samochód Russella, nazwany jak kobieta - przyp. red.] będzie latać po torze w niedziele - dodał.