Zapowiadane od dłuższego czasu modyfikacje modelu W14 zadebiutują na torze już w przyszłym tygodniu.
Runda na Imoli miała być ważnym testem dla ekipy z Brackley, która jest w fazie zmieniania koncepcji swojego bolidu oraz tzw. eliminowania utrudniających rozumienie go niewiadomych. Na Autodromo Enzo e Dino Ferrari pojawić miało się zmienione przednie zawieszenie, a także powiązane z tym elementy aerodynamiczne oraz sekcje boczne.
Ze względu na zagrożenie powodziowe, które doprowadziło do odwołania wyścigu, żaden z zespołów, które chciały sprawdzić nowe części na normalnym obiekcie, nie będzie w stanie wykonać takiego testu. Niektóre składy zdecydują się więc opóźnić ten zabieg o kolejny tydzień i zaczekają na wizytę na Circuit de Barcelona-Catalunya.
W tym gronie nie znajdzie się Mercedes, który potwierdził nam, iż postąpi inaczej, wdrażając usprawnienia podczas GP Monako (26-28 maja). Wynika to m.in. z tego, że konstrukcja została już dostosowana do nowego pakietu, plus jest on jednocześnie zbyt duży, by wykonywać próby porównawcze i rotować nim w krótkim czasie, o czym Toto Wolff mówił jeszcze podczas wizyty w Miami.
Z reguły to na GP Hiszpanii przywożono najwięcej poprawek, jednakże w tym roku runda ta została przesunięta na początek czerwca i zamiast otworzyć europejską część sezonu, miała zamykać pierwszy potrójny głowacz triple header na Starym Kontynencie.
Położony w Montmelo tor jest znakomicie dostosowany do sprawdzania elementów, bowiem oferuje zróżnicowane typy zakrętów. Po przeciwnej stronie tej skali znajduje się Circuit de Monaco, mający najwolniejszą i najkrótszą nitkę w kalendarzu, która składa się z bardzo ciasnych i niedopasowanych do potrzeb bolidów F1 ulic.
Jazda po Księstwie wiąże się też z większym ryzykiem uszkodzeń, które mogą być szczególnie kosztowne w przypadku wyczekiwanych usprawnień. Mercedes powinien być na to przygotowany, gdyż dysponuje dodatkowymi komponentami. - Nigdy nie wdrażamy nowych pakietów, jeśli nie mamy dwóch zestawów oraz jednego zapasowego - tłumaczył szef zespołu po zawodach na Florydzie.
Sprzęt F1 uda się niedługo w podróż na Lazurowe Wybrzeże. Imola została dziś otwarta dla ekip, które mogą zająć się składaniem i pakowaniem wszystkiego. Wyposażenie zespołów królowej motorsportu nie powinno szczególnie ucierpieć, bowiem znajdowało się w wyższej części padoku, w której nie stała woda. Gorzej wygląda stan niższego poziomu, m.in. urządzeń odpowiedzialnych za przebieg transmisji.