Od sezonu 2026 F1 już na pewno będzie mieć 11 zespołów. Cadillac od paru miesięcy miał wstępne porozumienie, a teraz potrzebne było mu tylko finalne zamknięcie sprawy. To nastąpiło dzisiaj.

Pod koniec zeszłego roku wątek rozszerzenia stawki w królowej motorsportu doczekał się sporego zwrotu akcji. Projekt Michaela Andrettiego, który przez ponad dwa lata był wyjątkowo niechciany przez Liberty Media i inne zespoły F1, nagle otrzymał zielone światło. Stało się to po tym, jak... przestał być projektem Michaela Andrettiego i zaczął być przedstawiany jako poważniejsza operacja General Motors.

Rozwój wydarzeń był błyskawiczny. Gdy nielubiany człowiek usunął się w cień, to F1 łatwo przeszła z totalnego oporu do otwarcia drzwi oraz wypracowania wstępnego porozumienia.

Tamta informacja została przyjęta jak stuprocentowe potwierdzenie dodania kolejnego zespołu. Co prawda Formuła 1 ciągle zaznaczała, że konieczne będzie jeszcze dokończenie tego procesu, ale uznawano to za absolutną formalność. 

Kolejne wieści ws. Cadillaca skupiały się tylko na transferach i przyspieszającym rozwoju, a dziś, na tydzień przed rozpoczęciem nowego sezonu, pojawiła się ostatnia aktualizacja - potwierdzono, że GM zakończyło wszystkie procedury i w przyszłym roku na pewno przystąpi do walki na torach całego świata. 

Cadillac rozpocznie starty od sezonu 2026, czyli od nowej ery Formuły 1. Początkowo będzie jeździł z silnikami Ferrari, aczkolwiek w okolicach 2028 roku planuje przejść na własne jednostki napędowe. To sprawi, że General Motors doczeka się pełnoprawnego fabrycznego składu w najważniejszej kategorii wyścigów samochodowych.

- FIA i Formuła 1 mogą potwierdzić, że po ocenieniu kwestii sportowych, technicznych i komercyjnych aplikacja General Motors i TWG Motorsports, która ma na celu wprowadzenie Cadillaca do stawki F1 w 2026 roku, została zatwierdzona - napisano w króciutkim komunikacie.

Ostatni raz, gdy w F1 walczyły aż 22 bolidy, miał miejsce w sezonie 2016. Później, gdy z rywalizacji wycofał się Manor, oglądaliśmy tylko 10 ekip, a więc 20 maszyn. W tym okresie stajnie przechodziły przez różne fazy. Przez kilka lat, aż do pandemii, częściej informowano o problemach istniejących zespołów, a nie pomysłach na stworzenie kolejnych. 

To zmieniło się wraz z nadejściem efektu Netflixa, wystrzałem popularności w USA i na świecie, a także wejściem ograniczeń budżetowych. Gdy zespoły F1 zaczęły przynosić zyski, a nie straty, to seria weszła w nową rzeczywistość. Wtedy też pojawili się chętni na znalezienie się w wyścigowej elicie, a dziś jeden z nich dostał na to oficjalną zgodę.