Sergio Perez odniósł się do pogardliwego traktowania, jakiego doświadczył w trakcie swojej kariery, twierdząc, że krytycy często wygłaszali o nim niepochlebne komentarze wyłącznie w oparciu o jego narodowość oraz stereotypowe myślenie.
Dobiegający końca sezon 2022 ma dość sinusoidalny przebieg dla Meksykanina, który przeplata przejawy błysku i solidności z mniej porywającymi występami. Oprócz zasłużonych zwycięstw na ulicach Monako i Singapuru zawodnik Red Bulla zmagał się również z niepasującym do jego stylu jazdy bolidem, którego rozwój miał w większym stopniu pasować Maxowi Verstappenowi, co odwróciło trend z początku roku.
Słabsza i wahająca się forma 32-latka przez pewien okres trwającej kampanii sprawiła, że w środowisku F1 zaczęto coraz głośniej mówić o notowanych przez niego stratach względem będącego w życiowej dyspozycji zespołowego kolegi. Widoczne dysproporcje między dwoma kierowcami Byków miały świadczyć o trudnościach Checo w okiełznaniu modyfikowanej z biegiem mistrzostw maszyny RB18.
Po wywalczeniu triumfu w najbardziej wymagającym Grand Prix całego sezonu, który należał mu się jak nikomu innemu, sam zainteresowany dał jasno do zrozumienia, że jego problemy były wyolbrzymiane przez media. To z kolei miało tworzyć niewłaściwy obraz i umniejszać tegorocznym dokonaniom Pereza.
- To zwycięstwo jest dla mnie naprawdę wyjątkowe, ponieważ przez ostatnie kilka wyścigów przeżywałem dość trudny okres. Media w Formule 1 sprawiają, że wszystko jest wyolbrzymiane. Być może dzieje się tak, bo jestem Meksykaninem - mówił na gorąco po zwyciężeniu w Mieście Lwa.
- Mam na myśli to, że gdy nie ma mnie na podium przez dwa wyścigi z rzędu, to w ich opinii mam najgorszy sezon w karierze, a Red Bull powinien mnie wyrzucić. Chodzi mi o tego typu komentarze. Po prostu świetnie jest mieć ten triumf. Nie traktuję go jako przypomnienia innym o mojej wartości, ale to dobrze, że mogę zapisać na swoje konto takie osiągnięcie.
Przed startem weekendowych zmagań na Suzuce Perez rozwinął swoją myśl na temat postawy krytyków, którzy jego zdaniem oceniali go przesadnie ostro, co miało być związane z jego pochodzeniem. W przeszłości uwagę na to zwracał Fernando Alonso, który również wspominał o gorszym traktowaniu zawodników o innej narodowości niż brytyjska.
- Kiedy jesteś latynoskim kierowcą i masz słaby wyścig, za każdym razem możesz usłyszeć trochę więcej krytycznych słów pod swoim adresem [niż inni zawodnicy]. Tymczasem w moim przypadku było to tylko kilka gorszych występów. To nie jest tak, że cały rok był zły, co z kolei widzimy u innych kierowców, ale o ich problemach prawie w ogóle się nie mówi.
- Czasami więc tak się czuję [gorzej traktowany z uwagi na swoją narodowość]. Czułem się tak przez całą karierę. Myślę, że warto jest to podkreślić, chociaż jednocześnie wspólnie z mediami tworzymy wspaniały sport. Jako atleta zawsze czerpiesz motywację z takich rzeczy. O to mi właśnie chodzi.
- W niektórych momentach odnoszę wrażenie, że ludzie nie rozumieją sytuacji, w której się znajduję, a także nie wiedzą, w jakim zespole jestem i z kim się mierzę - dodał, nawiązując do swojej obecności w szeregach Red Bulla. - Mimo tego nie jestem tutaj po to, żeby walczyć o uznanie ludzi. Jestem tu z własnych powodów.
Zawodnik z Guadalajary zaznaczył również, że od samego początku swojej wyścigowej kariery czuł się traktowany z góry, co było spowodowane stereotypowym nastawieniem wielu osób ws. jego pochodzenia.
- Po prostu czuję, że czasami nie jestem traktowany poważnie. Bywa, że ludzie mówią coś w stylu "no tak, to Meksykanin, jest leniwy, taka jest jego kultura". Dlaczego niby nie mógłbyś rywalizować z najlepszymi tylko dlatego, bo jesteś Meksykaninem?
- Czasami odczuwałem tak pogardliwy stosunek wobec mnie, szczególnie we wczesnych latach kariery, lecz z drugiej strony zawsze dobrze jest udowodnić, że każdy może znaleźć się na szczycie.