Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, iż zapowiadany powrót Jeana Todta do ekipy Ferrari finalnie nie dojdzie do skutku. Zamieszanie wokół byłego prezydenta FIA sprawiło, iż na jaw wyszły także ciekawe informacje o wewnętrznych problemach Włochów.
Francuz wraz z zakończeniem trzeciej kadencji na czele Międzynarodowej Federacji Samochodowej był dość mocno przymierzany do powrotu do Scuderii, gdzie miałby wcielić się w rolę tzw. super konsultanta.
Cały ten wątek mocno napędzały głównie włoskie media, ale nie tylko, bowiem temat w znacznym stopniu postanowił również podkręcić dobrze poinformowany w środowisku F1 dziennikarz, Joe Saward, który jakiś czas temu otwarcie zapowiedział ogłoszenie dość dużego newsa przez Ferrari.
Watch out for Ferrari news tomorrow...
— Joe Saward (@joesaward) January 9, 2022
Zakładana bomba informacyjna nie dotyczyła jednak w żadnym stopniu Todta, a w zasadzie okazała się bombką z rozbieranej choinki, gdyż włoska strona w opublikowanym komunikacie przedstawiła wyłącznie wynik wewnętrznej restrukturyzacji.
Kilka dni po tym Saward przedstawił na swoim blogu wyjaśnienia swoich ostatnich działań, a także zaktualizowaną wersję całej tej historii, która została uzupełniona o komentarz poufnego źródła z obozu Ferrari.
- Nie sądzę, że to się stanie - przyznał anonimowy pracownik zespołu w odniesieniu do obecnej sytuacji związanej z przyszłością 75-latka. - Jeśli zapytalibyście mnie przed przerwą świąteczną, powiedziałbym na 100 procent, że to się wydarzy, ale od tego czasu sprawy uległy zmianie. Nie znam jednak powodów i nie sądzę, aby podpisanie umowy doszło do skutku.
W ostatnich dniach niezrealizowane plany ekipy z Maranello opisała też włoska Formu1a.uno, a następnie zostały one również skomentowane przez cenionego w światku F1 brytyjskiego dziennikarza, Marka Hughesa.
Potencjalny powrót Jeana w obu przypadkach zinterpretowany został jako bardzo korzystny dla Binotto, który dzięki takiemu zabiegowi zyskałby bardzo mocne wsparcie na płaszczyźnie polityczno-sportowej. Byłoby one o wiele większe od tego, jakie zapewnia mu obecnie John Elkann, niebędący "typowym człowiekiem od wyścigów, a prezesem wielkiego koncernu, którego kawałek Ferrari jest tylko małą częścią.”
Według włoskich źródeł bardzo pozytywne nastawienie obecnego szefa stajni z Maranello do potencjalnej współpracy z Todtem miało podrażnić prezesa grupy Stellantis, który rzekomo miał poczuć się przez to odsunięty na boczny tor.
Następstwem tego miało być zablokowanie „transferu”, co idealnie wpisuje się w doniesienia lokalnych mediów, które opisują Elkanna jako osobę humorzastą i dość impulsywną. Włosi podkreślili jego charakter poprzez wspomnienie, iż to właśnie on - nieoficjalnie - miał stać za nagłym zakończeniem współpracy z Sebastianem Vettelem w 2020 roku.
Była to sytuacja ogólnie uznana za wybitnie nieelegancką, za którą solidną porcję medialnych batów przyjął Mattia. Szef w trakcie testów przed sezonem 2020 nazwał siedzącego obok Seba „pierwszą opcją”. Kilka miesięcy później czterokrotny mistrz świata z wygasającym gwiazdorskim kontraktem został nagle zdegradowany do rangi kogoś, komu nawet nie przedstawiono oferty.
Ostatnie zamieszanie wokół byłego prezydenta FIA miało nie być korzystne dla pozycji urodzonego w Szwajcarii Włocha. Ze względu na relacje z Elkannem, ponoć nie najlepsze od zawsze, jest ona przedstawiana jako ogólnie niezbyt solidna. Między innymi dlatego miał on liczyć na ściągnięcie Todta, którego powrót wzmocniłby obecną strukturę i samego lidera Gestione Sportiva.
Wielkie znaczenie dla współpracy obu stron mieć sezon 2022. Ferrari jest traktowane jako jeden z faworytów nadchodzącej i pełnej zmian kampanii. Jasne jest więc, że po progresie w 2021 roku i rosnących oczekiwaniach ewentualne niepowodzenie zostałoby uznane za ogromne rozczarowanie, co z kolei mogłoby wiązać się z naturalnymi zmianami.
Włosi zaznaczają istotność tegorocznej postawy zespołu w swoich publikacjach, jednocześnie wskazując na to, że marzący o ściągnięciu Toto Wolffa John Elkann miał już poszukiwać kogoś na stanowisko szefa, kontaktując się m.in. z Andreasem Seidlem z McLarena i Christianem Hornerem z Red Bulla. Mówi się również, że zdołał on nawet znaleźć potencjalnego następcę, który rzekomo ma być niemieckiej narodowości.
W tej chwili niejasne jest, ile ziarenek prawdy znajduje się w tych informacjach. Jak do tej pory wszystkie ostatnie wieści, które jakkolwiek zahaczały o Maranello i Formułę 1, były bardzo pozytywne, sugerując poprawę i rozbudzając nadzieje. Najnowsze doniesienia wskazują na coś nieco innego przynajmniej w kontekście relacji wewnątrz, a nie kwestii osiągów nowego bolidu.
Niejasna jest jednak skala potencjalnych personalnych problemów, a znak zapytania przy niej pojawia się po przeczytaniu komentarza Marka Hughesa. Mimo wspomnienia o korporacyjnych turbulencjach w Ferrari ma on znacznie mniej dramatyczny ton, podkreślając tylko unikalne położenie Binotto w mniej zależnej od Fiata Scuderii i uznając to za szansę na zbudowanie stabilnej platformy na długoterminowe sukcesy nawet bez pomocy byłego prezydenta FIA.