George Russell zaliczył w Meksyku hat-tricka, ale niestety w postaci problemów każdego dnia na torze.
Brytyjczyk nie będzie dobrze wspominał weekendu na Autodromo Hermanos Rodriguez, w trakcie którego co chwilę coś rzucało mu kłody pod koła.
W piątek w jego samochodzie zepsuły się dwie skrzynie biegów. Najpierw posłuszeństwa odmówiła ta treningowa, więc zespół postanowił zamontować mu wyścigową, ale ta również powiedziała "dość" bardzo szybko, zabierając przyszłorocznemu kierowcy Mercedesa FP2.
Druga wymiana wiązała się oczywiście z przymusowym przesunięciem o 5. pozycji, choć z powodu wielu silnikowych kar startu z końca stawki George ostatecznie stracił na tym tylko 3 miejsca.
Po FP3 inspekcja techniczna bolidu nr 63 wykazała natomiast nieprawidłowości w jednostce napędowej, przez co mechanicy Williamsa musieli narzucić niezłe tempo pracy, by w ogóle wypuścić samochód na kwalifikacje. Operacja się udała, a kierowca zdołał wykręcić 13. czas.
Niedziela początkowo zapowiadała się obiecująco, bo Russell zaliczył dobre otwarcie, awansując z P16 aż na P9. Dalsza faza wyścigu była już jednak znacznie trudniejsza, ponieważ FW43B dysponował przeciętnym tempem.
Jakby tego było mało, George sam utrudnił sobie zadanie już na początku rywalizacji, przypadkowo przegrywając ulubiony pojedynek Kimiego Raikkonena, czyli ten z systemem podawania napoju.
- To był jeden z najtrudniejszych wyścigów, jakie mieliśmy przez cały sezon. Po starcie myślałem, że mamy szanse na dobry wynik, bo awansowałem z P16 na P9, ale byliśmy nigdzie, po prostu nigdzie.
- Nie mieliśmy już tempa i spadliśmy, więc mamy się czemu przyglądać. To nie było wyjątkowo przyjemne popołudnie, ale pozytywne jest to, iż ten wyścig jest unikalny z powodu zarządzania temperaturami. Mam więc nadzieję, że w Brazylii pójdzie z tym lepiej niż tutaj.
- To jeden z tych dni... Myślałem, że uszkodziłem skrzydło, więc gdy było bezpiecznie, poluzowałem pasy, by móc rzucić okiem. Wtedy jednak wyrwałem rurkę od napoju. Straciłem ją podczas neutralizacji.
- Myślę, że Checo trochę wyolbrzymiał po ostatnim wyścigu - rzucił żartobliwie na koniec, odwołując się do GP USA, kiedy to Sergio Perez przeżywał prawdziwe męczarnie w kokpicie.