Kolejni kierowcy F1 skrytykowali nową wersję GP Monako, która zawierała w sobie obowiązek wykonania dwóch pit stopów. Jakość niedzielnego widowiska miała być lepsza, a tymczasem opinie po wyścigu zahaczają o manipulacje wynikami. Tak ocenili to Carlos Sainz i Lando Norris.
Stawka Formuły 1 wyraziła szerokie niezadowolenie tym, co wydarzyło się na ulicach Księstwa. Krytyka była wyjątkowo kreatywna - Max Verstappen szyderczo zaproponował rzucanie bananami - ale niektóre wypowiedzi można nazwać zwyczajnie ostrymi.
Najmocniejszym słowem, jakie zostało użyte, jest prawdopodobnie manipulacja rezultatami. Takie określenie zastosował Carlos Sainz, który zwrócił uwagę na to, jak łatwo można było tworzyć odpowiednie bufory dla partnerów z drużyn. W podobne tony uderzył George Russell, choć tu było łagodniej.
Sainz oczywiście przyłożył ręce do tej „manipulacji”, ale nie był jedyny. Jako pierwsi taką koncepcję wykorzystali w siostrzanym obozie Red Bulla, co zaowocowało szóstym miejscem dla Isacka Hadjara. Do skopiowania zagrywki rywali zmuszony został po czasie też Williams, choć zniesmaczony był tym Alex Albon. Ostatecznie działanie przyniosło jednak dużą korzyść, gdyż ekipa zainkasowała podwójne punkty.
- Nie wiem, jak wyglądała sytuacja w czubie stawki, ale w środku przyniosło to zupełnie odwrotny efekt, niż zakładano - przyznał Sainz dla Sky Sports. - Według mnie ta zasada sprawiła, że wszyscy starali się manipulować, aby wykonać dwa postoje i skorzystać z okna serwisowego.
- Cieszę się, że F1 próbuje różnych rzeczy. Zawsze byłem wielkim fanem próbowania nowych rozwiązań. Spróbowaliśmy tutaj tej nowej zasady i według mnie to nie zadziałało, a w środku stawki wyglądało to na totalnie błędny kierunek. Być może należy zakazać takiego manipulowania tempem, jakiego dokonaliśmy.
- Muszę przyznać, że to nie jest mój styl ścigania. To nie jest sposób, o którym marzę, gdy myślę o rywalizacji w Monako. Nigdy nie widziałem czegoś takiego. Śledząc F1 od dzieciaka, przenigdy nie zaobserwowałem takiej manipulacji tempem. Wygląda na to, że w ciągu ostatnich pięciu lat takie coś stało się trendem i niektórzy koledzy z drużyny grają w tę grę. Musimy znaleźć rozwiązanie tego problemu albo stanie się to standardem w przyszłości.
- Dwa obowiązkowe postoje nic nie zmieniły, ponieważ kierowcy nadal będą robić to, co widzieliśmy dzisiaj. Zawodnicy po prostu nadal będą manipulować końcowymi wynikami. Konieczne jest więc wymyślenie rozwiązania, aby nie można było manipulować tempem w taki sposób, ponieważ w innym przypadku sytuacja w Monako rok w rok będzie wyglądać identycznie.
Zawodnik z Madrytu odniósł się również do blokowania, a dokładniej do zachowania George’a Russella, który celowo przestrzelił szykanę i wolał przyjąć karę, niż oddać pozycję swojemu rywalowi. Sainz także tutaj użył tego samego, mocnego słowa.
- Całkowicie rozumiem, dlaczego to zrobił, ponieważ niewiele brakło, a zrobiłbym to samo. W przeszłości nakładano ogromne kary za manipulowanie rywalizacją. Teraz z kolei nikt z nas specjalnie się nie rozbija, lecz jechaliśmy dziś tak wolno, że było to swego rodzaju manipulowanie wynikami.
„F1 to sport”, a na zwycięstwo trzeba zasłużyć
Spokojniej, choć stosunkowo mocno, wypowiedział się także zwycięzca, Lando Norris. Brytyjczyk był w pewnym sensie najbardziej pokrzywdzony koncepcją, bo jako zdobywca pole position miał najtrudniejsze zadanie od lat. Ostatecznie, mimo wyczekiwania na łut szczęścia przez Maxa Verstappena, Norris wygrał, ale gdy zapytano go o przełożenie tej zasady na inne wyścigi, to przypomniał wszystkim, że F1 jest sportem. Co istotne, zrobił to na oficjalnej konferencji.
- Wszystko zależy od tego, czego chcesz - powiedział triumfator. - Czy chcesz, aby wyścigi były tworzone? Tutaj nie doszło do większej liczby manewrów, a myślałem, że tego chciano. Po prostu dano niektórym okazję do zyskania na szczęściu poprzez czekanie na czerwoną flagę czy samochód bezpieczeństwa. Przez to zwycięzcą może nie być ten, który zasłużył Pewnie, ja mam tu nieco nieobiektywne spojrzenie, ale uważam, że należy to poprawić.
- W Monako nigdy nie było dużo wyprzedzania. Nie wiem więc, skąd tak wysokie oczekiwania. Poza tym sądzę, że F1 nie powinna po prostu zamieniać się w show, aby zabawiać ludzi. To jest sport. Liczy się to, kto ściga się najszybciej i kwalifikuje się najlepiej. Tak było od początku, od jakichś 50 czy 60 lat. Ostatnią rzeczą, której chcę, jest tworzenie ścigania. Musimy trzymać się daleko od tego i zrobić lepszą robotę z bolidami oraz oponami. Wtedy możecie zobaczyć więcej ścigania, ale nie poprzez dodawanie pit stopów.
Zdaniem Oscara Piastriego kwestia zobaczenia niezasłużonego zwycięstwa w nowym GP Monako to natomiast pytanie w stylu „nie czy, tylko kiedy”.
- Z przodu nie zmieniło się za wiele, ale to byłaby inna historia, gdyby na 5 okrążeń przed końcem pokazano czerwoną flagę. Jestem pewny, że jeśli zostawimy tę zasadę na dłużej, to doczekamy się takiego wyniku. Czy naprawdę chcemy to zobaczyć? Nie wiem. Ale z przodu nie zmieniło się wiele w ten weekend - ocenił Australijczyk.