W trakcie czwartkowych konferencji w Meksyku Lewis Hamilton i Max Verstappen wypowiedzieli się na temat kilku aspektów związanych z ich tegoroczną rywalizacją.

Sezon 2021 wchodzi właśnie w decydującą fazę, a jego dwie najbliższe rundy wydają się być niezwykle istotne przede wszystkim dla Red Bulla, który przynajmniej w teorii powinien być w ich trakcie mocniejszy, dzięki czemu może zbudować sobie pewną przewagę.

Chociaż w tym roku faworyt nie zawsze okazywał się szybszy, tak w tym przypadku spore znaczenie może mieć wysokość nad poziomem morza, która nigdy nie była wielkim sprzymierzeńcem Mercedesa. W związku z tym panuje powszechne przekonanie, że mistrzów może czekać nieco trudniejsze zadanie.

- W zeszłym roku [2 lata temu] byli sporo szybsi od nas, więc trzeba nazwać ten tor torem Red Bulla. Mieliśmy tu sukcesy w poprzednich latach, ale ostatnim razem wygraliśmy tylko dlatego, że Max popełnił błąd i dostał karę. Gdyby nie to, byliby szybsi, więc oczekujemy czegoś podobnego w ten weekend - stwierdził Hamilton, który zapomniał o problemach Ferrari z 2019 roku, ale nie podarował sobie podkreślenia wpadki rywala.

- Nie mieliśmy poprawek od dawna, od Silverstone. Wiemy, że oni przywozili je także później, a do tego ogólnie mają trochę lepszy tył samochodu. Wygląda na to, że w cieplejszych miejscach idzie im nieco lepiej od nas. Na tym torze zawsze byli bardzo mocni, podobnie jak np. w Budapeszcie. To jednak nie oznacza, że my nie możemy być szybcy, ale będziemy musieli wycisnąć wszystko - dodał Lewis.

Verstappen, Hamilton, GP USA 2021 F1

- Mówiłem już wcześniej, że liczą się detale. Można wyglądać dobrze na papierze, ale i tak trzeba dobrać odpowiednie ustawienia i wszystko wokół tego. Może i wygląda to nieźle dla nas, ale i tak musimy być konkurencyjni już od 1. treningu, a także pójść w prawidłowym kierunku z samochodem - ocenił Max.

Hamilton w odpowiedzi na pytanie o radzenie sobie z osobistym aspektem walki odniósł się do zajścia z Austin, kiedy to w trakcie treningu został nazwany "głupim idiotą" za zepsucie jednego z jego okrążeń Verstappena.

- Jestem tu od dawna i to nie jest moje pierwsze rodeo. Podstawą wszystkiego powinien być szacunek. Gdy słyszę, co wychodzi z ust kierowców, myślę o dzieciach, które nas oglądają. One szukają inspiracji i wskazówek, a mówi się wiele rzeczy, które nie są dobre dla tych dzieci.

- Staram się utrzymać pozytywny nastrój, spokój, a także okazywać szacunek kierowcom, z którymi walczę. Nawet jeśli mam w głowie jakieś określenie na ich temat, nie dzielę się nim. To przychodzi mi dość łatwo. Śmieję się i idę dalej.

Brytyjczyk kolejny raz zwrócił również uwagę na aspekt presji, która pojawia się w rozgrywce o mistrzostwo świata, a Holender - również kolejny raz - przyznał, że niczego sobie z niej nie robi, podobnie jak z wizji opuszczenia któregoś z wyścigów w kluczowej fazie sezonu.

- Jestem tu już długo i wiele się nauczyłem. Wiem natomiast, że Max nie wygrał mistrzostwa od bardzo, bardzo dawna. Wiem, jak to jest walczyć o swój pierwszy tytuł i to szczególnie w tym sporcie. Wiem, jaka presja się z tym wiąże, więc nie oczekuję niczego innego od niego.

- On nadal jest bardzo młody i będzie się znacznie rozwijał przez następną dekadę. Wszyscy są podekscytowani na myśl o zobaczeniu tego. Ja natomiast staram się dawać przykład, bo znam wielu młodych ludzi, którzy się ścigają i patrzą na to, co robię i mówię. To dla mnie ważne - zakończył siedmiokrotny mistrz świata.

Max Verstappen

- Lubię to, co robię, wiecie? To ściąga presję. Nie jest to pierwszy raz, gdy walczę o mistrzostwo. Tak, walczę o nie pierwszy raz w F1, ale nie w moim życiu. Ostatecznie nie zmienia się wiele, bo i tak trzeba wygrać, a właśnie to robiłem w przeszłości. Muszę więc zrobić to samo - odparł Verstappen.

- Jak już mówiłem w trakcie poprzednich weekendów - jeśli samochód będzie w stanie wygrać, to wygram, a gdy nie będzie tak mocny, to nie wygram.  

- Jeśli poślizgnę się pod prysznicem i skręcę kark, to efekt będzie taki sam - dodał Max, pytany o to, czy przejmuje się potencjalnym zakażeniem koronawirusem. - Mogę też poślizgnąć się podczas chodzenia po Monako i złamać nogę, a to też nie będzie zbyt fajne. Nie myślę o czymś takim. Żyję tak, jak żyłem przez ostatnie 2 lata, oczywiście już podczas pandemii.