Max Verstappen podtrzymał swoją dotychczasową opinię na temat sprintów, a także przyznał, że kolejne modyfikacje weekendu GP mogą skłonić go do przedwczesnego odejścia z Formuły 1. 

W środowisku F1 ponownie zrobiło się bardzo głośno na temat wdrożenia kolejnych usprawnień do obecnego schematu Grand Prix. Na tapecie znalazły się w tym przypadku sesje treningowe, które według dyrektora serii wymagają pewnego odświeżenia. 

Gdyby szumu na tej płaszczyźnie było mało, w piątek w obiegu pojawiła się bardzo mocna informacja, według której w Azerbejdżanie - oprócz wyścigu sprinterskiego - możemy być świadkami dwóch sesji kwalifikacyjnych, rozegranych w dwóch różnych formatach. 

Kolejne potencjalne koncepcje nie spotkały się jednak z przychylnością dwukrotnego mistrza świata, który dał jasno do zrozumienia, iż jest zwolennikiem standardowego formatu.

- Czerpię radość tylko i wyłącznie z głównego wyścigu - rzucił Verstappen w rozmowie z portugalską Sport TV. - Uważam, że ta część weekendu generuje najwięcej emocji. Mam jednak nadzieję, że nie będziemy świadkami zbyt wielu zmian. W przeciwnym razie nie zostanę tu zbyt długo.

Verstappen nie chce ścigać się w przesadnie odmienionej Formule 1

Max Verstappen po znalezieniu sobie nowego hobby

Holender przy okazji sobotniej konferencji kolejny raz krytycznie wypowiedział się na temat weekendów ze sprintem, które jego zdaniem nie są zgodne z prawdziwymi założeniami F1

- W ogóle nie jestem fanem tego rozwiązania. Kiedy robimy wszystkie te dodatkowe rzeczy, weekend z automatu staje się jeszcze bardziej intensywny, a należy pamiętać, że w ciągu roku robimy sporą liczbę wyścigów. Dlatego też uważam, że to nie jest właściwy kierunek. 

- Rozumiem oczywiście, że motywacją tych działań jest zapewnienie emocji w każdy dzień, aczkolwiek może lepiej jest po prostu skrócić weekend, by ścigać się tylko w sobotę i niedzielę, przez co sprawimy, że te dwa dni będą ekscytujące. Obecnie zbliżamy się do sezonów, w których osiągniemy pułap 24-25 wyścigów, bo właśnie w tym kierunku to wszystko zmierza. Uważam więc, że nie warto już niczego dodawać. 

- W żadnym stopniu nie sprawia mi to przyjemności. Dla mnie w wyścigu sprinterskim chodzi tylko o przetrwanie, a nie ściganie. Moim zdaniem, gdy masz szybki samochód, to nie powinno się podejmować zbędnego ryzyka. Wolę po prostu utrzymać mój bolid przy życiu, ponieważ wiem, że mam odpowiedni sprzęt do walki w niedzielę. 

- Nie uważam, aby robienie tego typu wyścigów sprinterskich było zgodne z DNA Formuły 1. W tym sporcie chodzi o to, aby uzyskać jak najwięcej w kwalifikacjach, a następnie zaliczyć bezbłędną niedzielę na dobrym dystansie długiego wyścigu. To jest właśnie DNA tego sportu i nie rozumiem, dlaczego mielibyśmy to zmieniać, ponieważ według mnie poziom emocji jest dobry.

- Jeżeli już mówimy o zwiększeniu akcji na torze, to powinniśmy nieco zmniejszyć różnice w stawce oraz zwiększyć liczbę zespołów zdolnych do walki o zwycięstwa. Wówczas naturalnie widowisko będzie na świetnym poziomie. Jeżeli dojdziemy do momentu, gdzie sześć lub siedem ekip będzie walczyło w czołówce, będzie to istne szaleństwo. Wtedy już naprawdę nie trzeba będzie niczego zmieniać.