Sebastian Vettel po słodko-gorzkich kwalifikacjach skomentował swoją karę finansową za przejażdżkę skuterem po torze w trakcie FP1.

Weekend w Australii, jak cały sezon 2022, nie układają się ani trochę pomyślnie dla Astona Martina. Choć nieobecny na pierwszych dwóch rundach Vettel powrócił do kokpitu AMR22, samochód wciąż sprawia duże problemy, a także staje się prowodyrem problemów samego kierowcy.

O powrocie Niemca na skuterze do garażu po awarii jego bolidu słyszeli już niemal wszyscy fani F1, podobnie jak o karze finansowej, jaką otrzymał kierowca z numerem 5 za ten incydent. On sam po dzisiejszych kwalifikacjach podjął temat destynacji przelewów płynących do FIA z kar, o której zarówno on, jak i kibice nie mają tak naprawdę pojęcia.

- To jakiś żart - rozpoczął Seb. - Dobrze byłoby wiedzieć, co dzieje się z tymi pieniędzmi. Chyba wciąż nie jesteśmy świadomi tego, co stało się z 50000 dolarów, które Max musiał zapłacić za dotykanie tylnego skrzydła [Lewisa].

Sprawa, którą poruszył zespołowy partner Lance’a Strolla, pojawia się pośród kibiców i ekspertów coraz częściej. Najpierw miało to miejsce przy okazji wspomnianej przez zawodnika z Heppenheim sytuacji z GP Brazylii 2021, kiedy to Verstappen próbował oceniać legalność spoilera auta swojego rywala.

Jeszcze głośniej o pieniądzach z kar zrobiło się po ogłoszeniu sankcji, którą obciążony przez FIA został Lewis Hamilton za nieobecność na gali wręczenia nagród. Brytyjczyk miał wpłacić stosowną kwotę na cele charytatywne, jednak nie przypominało to kary, a bardziej

O dogadywaniu się z tabelą wyników nie mogą mówić za to Astony, których kolejny raz w tym sezonie zabrakło w drugiej części czasówki. Tym razem team musiał zadowolić się samym faktem wypuszczenia na tor obu bolidów, ponieważ te w FP3 sprawdziły wytrzymałość barier na Albert Park.

- Nie czułem, gdzie jest limit, jeśli mam być szczery. Jednakże dzisiejszy dzień jest w szczególności dniem zespołu. Spisali się niesamowicie, wszystkie dziewczyny i chłopaki w garażu pracowali bardzo ciężko, aby oba samochody mogły pojechać.

- To był cud, że udało się wypuścić jeden na tor. Potem była czerwona flaga, a mechanicy przeskoczyli z jednej strony [garażu] na drugą i zrobili, co mogli, żebym był w stanie wykonać okrążenie. I się udało.

- Rzec jasna w tym momencie z naszym tempem nie zdołamy przeskoczyć do przodu i dokonać jakiegoś cudu. Nie jesteśmy na to wystarczająco mocni w tej chwili, co nie zmienia faktu, że to był imponujący wysiłek zespołu.

Podopieczny Lawrance’a Strolla odniósł się również do formy prezentowanej przez Astona Martina. I choć nie pominął mówienia o potencjale drzemiącym w ich konstrukcji, o tyle w jego zapowiedziach próżno było szukać optymizmu dotyczącego przyszłych wyścigów w wykonaniu stajni z Silverstone.

Sebastian Vettel

- Nie jesteśmy tam, gdzie chcielibyśmy być. To sprawia, że jest dużo pytań. Ale wiemy, że nasz samochód ma o wiele więcej potencjału, którego nie jesteśmy w stanie wykrzesać. Nie jesteśmy jedynymi, którzy zmagają się z tym problemem, ale to nie pomaga.

- Ostatecznie na koniec kwalifikacji liczy się czas okrążenia, stoper, a my znajdujemy się z tyłu. Zobaczymy, co będziemy w stanie zrobić jutro, ale zdajemy sobie sprawę z tego, że kolejne wyścigi będą trudne - podsumował Sebastian.