Toto Wolff podzielił się swoimi spostrzeżeniami na temat dzisiejszej dyskwalifikacji Lewisa Hamiltona.

Głównym wątkiem obecnie trwającego weekendu w Brazylii jest bez wątpienia kwestia zbyt szeroko otwierającego się DRSu w bolidzie Brytyjczyka, który za ten defekt został dziś zdyskwalifikowany z wyników piątkowej czasówki, co poskutkowało startem z ostatniego pola do wyścigu sprinterskiego. 

Brytyjczyk pomimo startu z dwudziestego pola zdołał na dystansie stu kilometrów przebić się na wysoką, piątą lokatę, dzięki czemu - po uwzględnieniu kary silnikowej - ustawi się on na starcie do jutrzejszego wyścigu na dziesiątej pozycji. 

merc

Szef ekipy z Brackley po zakończeniu dzisiejszych zmagań omówił nieco szerzej wątek nieregulaminowego tylnego skrzydła, a także przybliżył znaczenie swoich słów, jakie zostały przez niego wypowiedziane poprzez radio w kierunku siedmiokrotnego mistrza świata. 

- Zachowując szacunek do sędziów, jest to trudna sytuacja i niełatwa decyzja w tak kontrowersyjnym temacie, w którym na szali jest mistrzostwo świata. Oni muszą brać pod uwagę to konkretne zajście, a nie na cały kontekst.

- Jednak patrząc na proces, w którym marginalnie nie zdaliśmy testu - a mówimy tu o jakichś 0.2 mm - a także na brak pozwolenia na naprawę zgodnie z normalnym protokołem i zamiast tego zgłoszenie sprawy sędziom, wyglądało na to, że kula już dawno opuściła lufę. 

- Wierzyliśmy, że było okej z powodu uszkodzeń. Jedna strona była w porządku, środek był okej, ale po prawej nie było dobrze. To oznacza, że w zasadzie mieliśmy gorsze osiągi i rozważaliśmy wszystkie te aspekty, licząc na to, że FIA uzna to za uszkodzenie, a nie złamanie przepisów.

Lewis Hamilton, Mercedes

- Skrzydła mają tę samą specyfikację. Nie były zmieniane od dawna. To złe skrzydło oraz to Valtteriego przeszły wcześniej wszystkie testy. Nic się nie zmieniło. Popsuło się wczoraj, bo jedna strona zwyczajnie się uszkodziła w czasówce, tak jak zaznaczyli sędziowie.

- Powiedzieli, że nie zrobiliśmy niczego celowo, ale i tak zostaliśmy zdyskwalifikowani. Nie mogłem w to uwierzyć. Myślałem, że Ron Meadows [dyrektor sportowy Mercedesa] żartował, gdy zobaczył na WhatsAppa. Dziwne rzeczy się działy. 

- Oczywiście nie miałem na myśli niczego związanego z przepisami. To po prostu nasze nastawienie. Gdy dzieje się coś złego, trzeba zbudować odporność i rzucić sobie przy tym: „j***ć ich wszystkich” - dodał w rozmowie ze Sky. 

- Wczoraj samochód był testowany. Dziś na dwie godziny przed wyścigiem dostaliśmy informację o dyskwalifikacji. To jest, jakby to ująć, w pewnym sensie smutne. W F1 obowiązują pewne procedury, sposoby działania, a także protokoły, których trzeba się trzymać. Mieliśmy samochód, który nie łamał zapisu o 85 mm, ale minimalnie nie zdaliśmy kilku testów z rzędu. 

merc

- W przeszłości to oznaczałoby możliwość naprawy - widzieliśmy to z tylnym skrzydłem Red Bulla w ostatni weekend, a także z bargeboard’ami i wieloma innymi częściami, które przywracano po usterkach. FIA ma nasze rysunki oraz nasze skrzydło, które nawet chcieliśmy zostawić im do pocięcia na kawałeczki i do analizy.

- Skrzydło po prostu zostało uszkodzone w trakcie kwalifikacji, ale żaden z naszych argumentów nie liczył się. Szczerze mówiąc, to jest w porządku - sędziowie wykonali swoją pracę, samochód nie przeszedł tego jednego testu i musimy respektować ten werdykt.

- Dlatego też zdecydowaliśmy się nie apelować. Powód jest prosty - jeśli taka jest decyzja, trzeba to wziąć na klatę. To działa w obie strony. 

O zostawieniu kwestii dyskwalifikacji Mercedes poinformował za pomocą swoich mediów społecznościowych niedługo po tym, jak FIA przesłała swoją decyzję.