Fernando Alonso udzielił mocnych wypowiedzi po zakończeniu czasówki, która jego zdaniem straciła swój urok. Krytyczny był również Lando Norris.
Kwestia wyprzedzania i blokowania się w pit lane znajduje się na świeczniku od GP Singapuru, kiedy to Max Verstappen stanął przed paroma rywalami. Temat powracał też przy okazji zawodów w Meksyku i Brazylii z uwagi na wizyty u sędziów i zmiany wytycznych.
Całe zjawisko jest tłumaczone nadrzędną sprawą, czyli bezpieczeństwem, ale zaczyna jednocześnie przypominać błędne koło. Odkąd zaczęto wymagać odpowiednio szybkiego przejazdu między liniami SC2 i SC1, kierowcy nie mogą już niemalże stawać w ostatnim zakręcie, aby zrobić sobie miejsce. Z tego powodu czynią to w alei, najczęściej przed nosami maszyn swoich konkurentów.
W piątek w Abu Zabi doszło do interesującego i również niekoniecznie najbezpieczniejszego zajścia, kiedy urzędujący mistrz nie chciał dać się przytrzymać i objechał kilka aut w tunelu, który jest jednocześnie wyjazdem z pit lane. Choć mógł tak uczynić, to w sobotę rano dyrektor wyścigu zakazał tej praktyki. Okazało się, że zrobił to w porozumieniu ze stawką.
- To my, kierowcy, zgodziliśmy się na to na naszej odprawie - zdradził Holender. - Inaczej oglądalibyśmy to, co działo się wczoraj. W tej chwili nic nie jest idealne, więc musimy wymyślić lepsze rozwiązanie.
O udzielenie komentarza do zakazu poproszono innego autora podziemnych manewrów, Fernando Alonso. Ten w swoim stylu nie gryzł się w język i przyznał, że czasówka przestała dawać mu radość.
- [Zakaz wyprzedzania] nie zmienił za wiele - ocenił Hiszpan. - To udowadnia jedynie, że format kwalifikacji jest przestarzały. Nie możemy mieć takich problemów i takiego stresu.
- Kiedyś to była najlepsza sesja weekendu, w której bolidy ożywały i jeździło się bardzo szybko. Teraz jest najgorsza dla zespołów i zawodników, a także w kwestii zarządzania tłokiem na torze, limitów, chodzenia do sędziów za nierespektowanie delty, blokowania i usuwania czasów. Wszyscy cieszymy się, gdy kwalifikacje się kończą, a przecież nie powinno tak być.
Zamieszanie spróbował wyjaśnić też Lando Norris, który winy doszukuje się właśnie w przytoczonych wyżej zapisach.
- Moim zdaniem to tragiczna zasada, ale musi istnieć z tego powodu, że wprowadzono inne głupie reguły, których musimy przestrzegać - dodał Brytyjczyk. - Cóż... Jeśli będzie czerwona flaga na trzy minuty przed końcem, to może trzy auta zdołają wykonać okrążenie. Nie wiem, ale chyba powinniśmy wrócić do tego, co było wcześniej.