Toto Wolff wyjawił bardzo interesujące powody dania Lewisowi Hamiltonowi dość krótkiego kontraktu, którego Brytyjczyk zresztą nie wypełni w stu procentach.

Najgłośniejszym nazwiskiem wśród najnowszej fali juniorów zmierzających do Formuły 1 lub przynajmniej orbitujących wokół niej jest Andrea Kimi Antonelli, który zadebiutuje niedługo w Formule 2, a ponadto w ramach prywatnych testów dostanie do swojej dyspozycji Mercedesa W13. Włoch jest uważany za jednego z głównych kandydatów do zastąpienia Hamiltona, ale do awansu na fotel siedmiokrotnego mistrza potrzeba mu imponującego sezonu w F2, którym przekona stajnię z Brackley.

17-latek jest wysoko ceniony przez Toto Wolffa, który zdradził, że zaoferowanie Lewisowi krótszego kontraktu - co mogło zostać przez niego odebrane jako osobisty policzek - było podyktowane chęcią pozostawienia sobie furtki do skorzystania z usług swojego młodziana z akademii. Jest to małe uzupełnienie dość tajemniczych stwierdzeń z sesji po ogłoszeniu transferu Hamiltona, kiedy to Austriak opowiadał o tym, iż rozstanie z Lewisem nadchodziło.

- Mieliśmy świadomość, że podpisanie krótszego kontraktu mogło dać korzyści obu stronom - powiedział Wolff kilka tygodni temu. - Nie dało rady związać się na dłuższy okres, a teraz on postanowił wykorzystać klauzulę wyjścia. Całkowicie to szanujemy.

- Formuła 1 i moje wcześniejsze etapy życiowe sprawiły, że jestem odporny na niespodzianki. Przytrafiło mi się wiele czarnych łabędzi, które były niespodziankami. Jak mówiłem, mieliśmy otwarte oczy, podpisując umowę w tej fazie naszej relacji. Wiedzieliśmy, że to może być rok lub dwa, aż to się zakończy, najpóźniej po 2025 roku. 

Tym razem Toto, uzasadniając długość ostatniej umowy swojej obecnej gwiazdy F1, przywołał sytuację sprzed lat, gdy Mercedes nieco na własne życzenie stracił szansę na pozyskanie Maxa Verstappena. Zainteresowanie Holendrem nie jest żadną wielką tajemnicą - przed pandemią, gdy Red Bull nie odnosił tylu sukcesów, temat ten powracał z niemałą regularnością.

Andrea Kimi Antonelli (fot. Prema)

- Wiele lat temu mieliśmy szansę zakontraktowania Maxa. Wówczas nie mogliśmy jednak zaoferować mu miejsca w naszym zespole, bo nie mieliśmy wolnego fotela - przyznał w rozmowie z austriackim ORF. - W tamtym czasie Rosberg i Hamilton byli z nami związani na dłużej, a Red Bull w naturalny sposób wykorzystał okazję, dając mu kontrakt na starty w Toro Rosso z opcją przenosin do głównego zespołu w kolejnym roku.

- Wtedy straciliśmy młodego kierowcę, który z biegiem czasu zaczął odnosić duże sukcesy. Właśnie ze względu na to, że mamy na horyzoncie juniora jeżdżącego na naprawdę wysokim poziomie, chciałem pozostawić tę opcję otwartą. To jednak nie oznacza, że w przyszłym roku awansujemy Antonelliego. Ma 17 lat, więc być może jest dla niego trochę za wcześnie [na przejście do F1 już w 2025]. Mając na uwadze następne 5 lub 10 lat, wolałem po prostu utrzymać tę opcję.

- W pewnym sensie jest cudownym dzieckiem, bo w kartingu wygrał wszystko, co miał do wygrania, a następnie przeniósł się do F4, gdzie w swoim debiutanckim sezonie zdobył wszystkie tytuły. Później wspiął się na jeszcze wyższy poziom i również odniósł duże sukcesy. Zadecydowaliśmy, aby pominął F3, częściowo ze względu na ograniczone testy. Zamiast tego przeszedł od razu do Formuły 2, co jest dla niego ogromnym przeskokiem. Będziemy czujnie zwracać na niego uwagę, bo wyścigi F2 odbywają się przy okazji weekendów F1.

- Przeprowadzimy z nim duży program testowy w 2024 roku i zobaczymy, czy jest gotowy na awans do F1 już w 2025, czy też nasze skupienie przeniesie się na sezon 2026 - zaznaczył.

Testy bolidem z 2022 roku

W Formule 1 obowiązują surowe ograniczenia dotyczące testowania aktualnych bolidów, ale przepisy dopuszczają organizowanie próbnych jazd przy użyciu konstrukcji sprzed dwóch lat. Ten zapis regulaminowy jest szczególnie pomocny dla młodych kierowców, którzy aspirują do wejścia na sam szczyt motorsportu i w ten sposób mogą poznać specyfikę maszyn F1.

Testy dwuletnimi samochodami mają charakter prywatny, a ponoszone w związku z nimi koszta nie wliczają się do limitów budżetowych zespołów. Jak podaje dobrze poinformowany Auto Motor und Sport, w ubiegłym roku sponsorzy Felipe Drugovicha wyłożyli ze swoich kieszeni około 6 milionów dolarów, by Brazylijczyk mógł odbyć 20 dni testowych Astonem Martinem z sezonu 2021. Takie przedsięwzięcia nie są więc najtańszą rozrywką, ale jednocześnie dają korzyści ekipom, które chcą lepiej przygotować swoich protegowanych do trudów związanych z prowadzeniem konstrukcji królowej motorsportu.

W 2024 roku najzdolniejsi juniorzy będą mogli wreszcie zasmakować samochodów nowej generacji, gdyż od rewolucji technicznej z sezonu 2022 minęły już dwa lata. Według informacji AMuS ponad połowa stawki F1 zdecyduje się wykorzystać ten fakt i dać swoim podopiecznym szanse sprawdzenia swoich sił w autach opartych o efekt przypowierzchniowy, które ścigały się na torach stosunkowo niedawno.

Inni nie będą próżnować

Poza Mercedesem dwuletnie auta odkurzy Red Bull, który we współpracy z zespołem RB zapewni program testowy Liamowi Lawsonowi. Ten zdążył już zadebiutować w Formule 1, ale mimo solidnego wejścia do serii zacznie sezon 2024 na ławce rezerwowych Byków. Nowozelandczyk ma być poważnie rozważany przez Helmuta Marko w kwestii miejsca na pełen etat od 2025 roku, a zakres jego tegorocznych próbnych jazd dwuletnim bolidem będzie zależeć od liczby kilometrów, na jakie pozwolą dostarczone na tę potrzebę silniki Hondy.

Również Ferrari posiada w swojej akademii duży talent, który będzie zespołowym partnerem Antonelliego w Premie. Oliver Bearman zostawił po sobie dobre wrażenie z ubiegłego roku, dzięki czemu oprócz startów w F2 i aż sześciu sesji treningowych, które odbędzie w tym sezonie z Haasem, otrzyma możliwość nabijania kilometrów za kierownicą starszej wersji Ferrari, czyli modelu F1-75.

Program testowy zaplanował też Aston Martin, który zaangażuje swojego nowego juniora, Jaka Crawforda, a ponadto zagwarantuje trochę czasu w dwuletniej konstrukcji Drugovichowi. Podobnie uczyni Alpine, które ma zamiar rozdzielić co najmniej 10 dni testowych pomiędzy Jacka Doohana, Victora Martinsa i Kusha Mainiego. Francuzi wykluczyli natomiast zaoferowanie swojego bolidu z sezonu 2022 reprezentującemu ich w WEC Mickowi Schumacherowi, który pozostał związany z Mercedesem.

Takiej możliwości nie odrzucił jednak McLaren, gdyż według doniesień AMuS Zak Brown jest otwarty na danie Niemcowi szansy w prywatnych testach. Pomarańczowi przede wszystkim zapewnią niezbędne kilometry w MCL36 swoim trzem podopiecznym: Pato O’Wardowi (IndyCar), Ryo Hirakawie (WEC) oraz Gabrielowi Bortoleto (F2).

Własnych programów testowych nie zorganizują zaś Sauber i Haas, co jest podyktowane m.in. brakiem pieniędzy i personelu na takie przedsięwzięcia. Na podobny krok zdecydował się Williams, który nie dysponuje wystarczającym zapasem części zamiennych do bolidu FW44.