Kilku kierowców podzieliło się swoimi wrażeniami po odbyciu odprawy z FIA, na której poruszono kwestię niesławnego incydentu z Grand Prix Sao Paulo oraz decyzji sędziów w tej sprawie.
Od czasu wyścigu na torze Interlagos głównym przedmiotem dyskusji w światku Formuły 1 jest zdarzenie pomiędzy Maxem Verstappenem a Lewisem Hamiltonem oraz decyzja komisji sędziowskiej w odniesieniu do tej sytuacji.
Jeszcze w trakcie niedzielnych zmagań jej członkowie postanowili nie wszczynać dochodzenia ws. obrony Holendra, który szeroko pokonał zakręt numer 4 i tym samym wywiózł na pobocze zarówno siebie, jak i Brytyjczyka.
Po tym, gdy światło dzienne ujrzał niedostępny w momencie podejmowania decyzji onboard samochodu kierowcy Red Bulla z tego incydentu, Mercedes złożył wniosek o ponowne zbadanie tej sytuacji. Starania mistrzowskiej ekipy spełzły jednak na niczym, co podgrzało już i tak gorącą atmosferę w środowisku królowej motorsportu.
W piątek przy okazji Grand Prix Kataru zorganizowano spotkanie między zawodnikami i FIA, którego przewodnim tematem były niekonsekwentne decyzje sędziów w trakcie bieżącego sezonu. Kierowcy domagali się wyjaśnień ze strony oficjeli Międzynarodowej Federacji Samochodowej odnośnie tego, czy i w jaki sposób podobne zdarzenia będą oceniane w przyszłości.
Wygląda jednak na to, że piątkowa odprawa na torze Losail nie wniosła niczego nowego ani istotnego do tej kwestii. Po zakończeniu rozmów kilku zawodników odniosło się do przebiegu spotkania, wyrażając swoją frustrację w tej sprawie.
Podczas konferencji prasowej po sobotnich kwalifikacjach Lewis Hamilton odparł, że sprawa podejścia sędziów do wyścigowych incydentów wciąż nie jest jasna, a spotkanie z FIA nie przyniosło oczekiwanych efektów.
- Każdy kierowca z wyjątkiem Maxa prosił o wyjaśnienia, ale nie było to zbyt oczywiste. Wciąż nie jest jasne, jakie są granice toru. Najwyraźniej nie jest to już biała linia podczas wyprzedzania - stwierdził.
- Po prostu prosimy o konsekwencję [sędziów]. Jeśli jest tak samo, jak w ostatnim wyścigu, to zasady powinny być identyczne dla nas wszystkich w takich sytuacjach i to jest okej.
- Wciąż nie ma jednak jasności. Powiedzieli, że sprawy będą miały się inaczej z różnymi sędziami, więc... Może być inaczej z różnymi sędziami, w zasadzie tak to ujęli - dodał.
Do dyskusji włączył się również rywal Hamiltona w walce o tytuł mistrzowski, który nie zgodził się w pełni z osądem siedmiokrotnego czempiona, przyznając, że każdy może mieć odmienne zdanie na ten temat.
- Myślę, że zawsze próbuje się sprawić, by u wszystkich był ten sam proces myślowy. Każdy jest jednak inny i każdy ma własną opinię ws. ścigania, prezentuje swój styl obrony oraz wyprzedzania. Oczywiście FIA ma bardzo trudne zadanie, chcąc sprawić, by każdy miał takie samo zdanie. To oni decydują, ale każdy kierowca ma inne spojrzenie.
- Sądzę, że wczoraj chodziło o podzielenie się swoimi spostrzeżeniami, a następnie wyjaśnienie przez FIA procesu, który za tym stoi [za podejmowaniem decyzji przez sędziów]. Przebyliśmy długą drogę i była to bardzo długa odprawa. Myślę więc, że koniec końców było to całkiem jasne.
- Czymś, czego nie lubię, jest omawianie tego typu rzeczy i publikowanie ich w mediach. Uważam, że ważniejsze jest to, abyśmy przedyskutowali te sprawy z ekspertami, zamiast rzucać różne rzeczy w mediach społecznościowych.
- Naprawdę nie wiem, jak to skomentować. Wolę porozmawiać z ludźmi za to odpowiedzialnymi o przyszłych zdarzeniach, nie tylko takich jak ten incydent.
Jeszcze inaczej swoje wrażenia opisał natomiast Valtteri Bottas, który zaprezentował podejście zbliżone do Charlesa Leclerca, tłumacząc, że przyda mu się informacja o tym, iż dana obrona uznana została za całkowicie akceptowalną.
- Cóż, to jest jasne w kontekście incydentu, który byłby podobny do tego z Brazylii. Wtedy jest okej, choć zawsze to mały margines.
- Chodzi też o konsekwentne decyzje. To kluczowe, byśmy mieli dokładną wiedzę. Nie sądzę, że dostaliśmy pełne wyjaśnienie tego, co możemy robić, a czego nie. Każdy atak i każda obrona są jednak inne.
- Jestem przekonany, że oni starają się zrobić jak najlepszą pracę, dawać najlepsze kary lub nie dawać ich wcale, więc to raczej nie zmienia niczego. Będziemy śmiało próbować. Przynajmniej wiemy, że sytuacja Maxa i Lewisa z Brazylii jest okej. Dobrze to wiedzieć.
Dyrektor Stowarzyszenia Kierowców Grand Prix, George Russell, także przedstawił własny punkt widzenia na rozmowy, jakie miały miejsce w piątek. Reprezentant Williamsa podziela opinię swojego przyszłorocznego kolegi zespołowego, twierdząc, iż spotkanie z przedstawicielami FIA nie rozwiązało problemu.
- Niestety nie doszliśmy do jakiegokolwiek wyniku wczorajszych rozmów, ale doceniam fakt, że każdy incydent na torze trzeba traktować osobno. Według mnie obrona Verstappena przed Hamiltonem nie była nawet blisko linii wyścigowej, była daleko poza nią - powiedział Brytyjczyk, cytowany przez The Race.
- Gdyby to było ostatnie okrążenie wyścigu, moim zdaniem byłaby to kara dla Maxa. Nie możesz tak po prostu wyhamować 25 metrów dalej i zrobić czegoś takiego. Max nie został ukarany wyłącznie dlatego, że Lewis wygrał wyścig, ale konsekwencje nie powinny mieć wpływu na ocenę incydentu.
- Należy oceniać incydent indywidualnie. To coś, o czym zawsze nam mówili, a nie konsekwencja tego zdarzenia.
- Uważam też, że Tsunoda wcale nie powinien dostać kary za incydent ze Strollem. Miał pełne prawo zaatakować, nie stracił kontroli, nie zblokował koła i spokojnie dojechał do wierzchołka. Dla nas wszystkich skutek zeszłego tygodnia był dość niefortunny.
Niezrozumienie sytuacji dość ostentacyjnie wytłumaczył Carlos Sainz, podając prosty przykład tego, co może mieć w głowie zawodnik.
- Musimy całkowicie przemyśleć podejście do tego. Jasne jest, że kierowcy w pełni nie rozumieją, co stanie się po danym manewrze, który wykonają. Musisz wiedzieć, czy możesz wypychać auto po zewnętrznej i co nastąpi, jeśli tak zrobisz.
- Czy dostaniesz ostrzeżenie? Czy można to zrobić raz? Czy może kilka razy przed ostrzeżeniem, ale co będzie za czwartym? Czy też od razu będzie kara, tak jak to było w Austrii? Tego nie wiemy jako sport lub jako kierowcy. Poszukujemy odpowiedzi. Dostaliśmy jakieś od Michaela [Masiego], ale wiemy też, że Michael i sędziowie nie zawsze są tacy sami. Jako sport musimy uczynić to tak czarno-białym, jak tylko jest to możliwe.
Wielki tegoroczny krytyk sędziów, Fernando Alonso, apelował natomiast o współpracę w temacie rozstrzygania akcji na torze, przypominając, że niescisłości nie są dobre.
- Gdy są szare strefy, czasem można na nich skorzystać, a czasem kolejny raz zostać idiotą na torze - mówił, odnosząc się do swoich przygód i sprytnego startu do GP Rosji.
- Lepiej więc, gdy są czarno-białe. Zobaczymy, czy wspólnie damy radę to poprawić. To nie jest problem samej FIA, ale także kierowców i zespołów. Wszyscy musimy współpracować, by mieć lepsze zasady.
- Ma sens, ale nie pokrywa się z poprzednimi - dodał, pytany o uzasadnienie decyzji ws. obrony Verstappena. - Jednak oni zawsze mają rację. I to jest problem.