Protest McLarena nie zakończył się powodzeniem i przywróceniem Oscara Piastriego na wysoką pozycję, którą osiągnął w czasówce. Jednocześnie poinformowano o nałożeniu sporej grzywny na Yukiego Tsunodę, który obraził rywali przez radio.
Rezultat Australijczyka został skasowany po tym, jak dopatrzono się u niego naruszenia limitów toru w zakręcie nr 6. Była to o tyle dziwna sytuacja, iż problem ten miał zostać wyeliminowany przez mnóstwo nowych środków, które zaimplementowano na GP Austrii.
Mimo ustanowienia naturalnych granic ciągle obowiązuje jednak zasada trzymania się białych linii, co sprawia, że nawet jeśli kierowca przejedzie po żwirze i nie zyska na tym czasu lub nawet go straci, to i tak nie będzie miał prawa utrzymać wyniku.
Piastri był sfrustrowany takim rozwojem wydarzeń, a jego zespół nie był przekonany, że wykroczenie było klarowne, w związku z czym postanowił złożyć oficjalny protest. Ten natomiast nie przyniósł powodzenia, bo zdaniem arbitrów przez formalne niedociągnięcia nie było takiej możliwości.
Sędziowie wypunktowali nieprawidłowości we wniosku McLarena i stwierdzili, że nie spełniono kilku podstawowych wymagań, takich jak:
- przesłanie go szefowi sędziów, a nie zarządcy toru,
- wskazanie konkretnego przepisu,
- wskazanie, przeciwko komu chce się zaprotestować.
Taki stan rzeczy oznacza, że główna część protestu - czyli wątpliwości co do słuszności usunięcia rezultatu Oscara Piastriego - nie była analizowana, a sama decyzja nie została szerzej wytłumaczona. Werdykty sędziów nie mogą być zresztą przedmiotem protestu, co również zostało przypomniane.
Radio Tsunody
Po tym, jak Japończyk obraził rywali, nazywając ich upośledzonymi, jasne było, iż może czekać go surowa kara. Takie słowa są zwyczajnie bardzo źle przyjmowane w dzisiejszym świecie.
Na Yukiego nałożono grzywnę w wysokości 40 tysięcy euro. Połowę tej kwoty musi zapłacić teraz, a druga część jest zawieszona do końca sezonu 2024 pod warunkiem, że nie przydarzy mu się coś podobnego.
Podczas odprawy Tsunoda miał mocno przepraszać i wyjaśnić, że angielski nie jest jego pierwszym językiem. Aż do zakończenia sesji nie miał świadomości znaczenia użytego słowa, a poznanie go wywołało w nim przerażenie. Wcześniej uważał, że znaczyło ono co innego, ale wspomniał, iż to nie powinno stanowić wymówki.
Szczerość kierowcy została doceniona, aczkolwiek jednocześnie podkreśliła, że była to wypowiedź obraźliwa i nieprawidłowa. Ponieważ doszło do złamania przepisów, zdaniem sędziów konieczna była surowa grzywna, lecz szczerość, skrucha i chęć publicznego przeproszenia doprowadziły do zawieszenia połowy kwoty.