Wojna na skrzydła w Formule 1 trwa w najlepsze i nie zamierza się kończyć. Red Bull wydaje się szykować solidny rewanż za to, co Mercedes zrobił mu w pierwszej fazie sezonu.

Sprawa dotyczy czegoś zupełnie innego niż kwestii systemu DRS, przez który dyskwalifikację z wyników czasówki otrzymał Lewis Hamilton.

Jak podał już po kwalifikacjach Auto Motor und Sport, Byki przyjechały do Sao Paulo uzbrojone po rogi w dokumenty oraz nagrania, które mają potwierdzać nieprawidłowe zachowanie skrzydeł Mercedesa. W piątek Adrian Newey i Paul Monaghan (główny inżynier) dostarczyli te materiały FIA.

Paul Monaghan, Adrian Newey, Red Bull

Przekazane informacje są bardzo szczegółowe i podają, że chodzi o ruch, który ma miejsce powyżej prędkości 260 km/h. Dzięki niemu ma dochodzić do redukcji oporu na prostych odcinkach, co ma ułatwiać życie czarnym bolidom w najszybszych fragmentach torów.

Red Bull od pewnego czasu bardzo głośno narzeka na prędkości Mercedesów na prostych. Gdy umarł temat zawieszenia, modny po GP Turcji, sprawy nieco ucichły, ale w Brazylii powróciły i to ze zdwojoną siłą.

Według The Race przedstawiciele ekipy z Milton Keynes mieli nie tylko złożyć zawiadomienie do FIA, co zapewne jest próbą uzyskania dyrektywy technicznej, ale także rozważali oprotestowanie rywali jeszcze w ten weekend. 

Przez zamieszanie z systemem DRS niejasne było, co stanie się dalej, jednak Helmut Marko zdołał już wyjawić Motorsport Magazin, że jakieś przepychanki mogą mieć miejsce w dzień wyścigu.

Podobna narracja płynie również z ust Christiana Hornera, który na Sky wspominał o konieczności ponownej zmiany testu i był bardzo przekonany, iż udało się znaleźć coś istotnego.

- Prędkość Lewisa na prostej była oszałamiająca. Widzimy tę tendencję od kilku wyścigów. Wszystko zaczęło się od Turcji, natomiast w Meksyku byli około 14 km/h szybsi od nas na końcu głównej prostej. To [postawa Hamiltona w sprincie] nie jest wielka niespodzianka - tłumaczył Brytyjczyk.

- Jest to w pewien sposób fenomenalne, zwłaszcza jeśli spojrzymy na rozmiar tylnego skrzydła, którym dysponują w aucie. To jest coś, co... umożliwia samochodowi osiąganie takich prędkości.

- Coś musiało się wydarzyć, ponieważ fizyka nie pozwala bycie tak szybkim [przy tym poziomie docisku]. Potrzebna byłaby do tego naprawdę wielka różnica w koniach mechanicznych. Staramy się więc oczywiście zrozumieć, co jest za to odpowiedzialne.

Christian Horner, Red Bull

- Taka jest F1. Oczywiście [wcześniej] pojawiła się dyrektywa techniczna, która doprowadziła do zmian w zakresie procedury testowania [tylnych skrzydeł]. Doszło do odpowiednich modyfikacji części zgodnie z nią, ale być może potrzebujemy kolejnych zmian w sposobie przeprowadzania kontroli? To Formuła 1, jest tu wielu mądrych inżynierów i o to chodzi w tym biznesie.

- To do FIA należy kontrolowanie tej sprawy. Przepisy są dość jasne i stają się coraz bardziej ścisłe. Jest to coś, na co będziemy mieć oko, ponieważ szczególnie w przypadku Lewisa była to po prostu inna liga. Myślę, że był o 27 km/h szybszy niż Lando w momencie, gdy go wyprzedzał, co stanowi inny poziom. Jednak równocześnie był to pokaz świetnej jazdy z jego strony.

- Myślę, że bardzo dobrze wiemy, co to jest, ale to już sprawa dla inżynierów - odpowiedział na pytanie, czy Red Bull cały czas szuka sprytnego rozwiązania rywali.

Max Verstappen, Red Bull

Podejrzenia ekipy z Milton Keynes po sprincie potwierdził również Max Verstappen, który przyznał, że to właśnie przez pomysły swojego zespołu dotykał bolidu Lewisa Hamiltona.

- Mamy swoje podejrzenia, że coś tam się dzieje. Na początku roku to my musieliśmy zmienić swoje skrzydła, w zasadzie podpórki z tyłu. Myślę, że coś dzieje się z ich głównym płatem, który otwiera się i daje im większą prędkość maksymalną. [Wczoraj] po prostu spojrzałem na ich tylne skrzydło. Jasne jest, że coś tam się dzieje.

- Są rozmowy [na ten temat] i nadal przyglądamy się temu, bo przy pewnej prędkości ich skrzydło wydaje się wyginać. Dlatego podszedłem i spojrzałem, jak bardzo się ugina. To nie miało nic wspólnego z systemem DRS.