Toto Wolff dość mocno skomentował postawę szefów konkurencyjnych składów w odniesieniu do obecnej sytuacji dotyczącej dobijania tegorocznych maszyn o podłoże. 

Minione wydarzenia z Azerbejdżanu otworzyły nowy rozdział w dyskusji na temat efektu porpoisingu, ponieważ FIA zdecydowała się zainterweniować i wdrożyć w życie nową regulację, która podczas weekendu w Montrealu przechodzi przez fazę różnorakich testów. 

Taki rozwój wydarzeń wywołał dość mieszane uczucia w środowisku F1. Ekipa z Brackley już tydzień temu zaczęła być - czasem wprost, czasem między słowami - oskarżana o to, że stara się wyolbrzymić problem i przede wszystkim grać na zmiany, które sprawią, że reszta stawki będzie musiała dostosować się do jej problemów.

Dodatkowo, choć początkowo zakładano, że nowa dyrektywa uderzy głównie w ich obóz, rywalom nie spodobała się wizja zmian w przepisach w środku sezonu. Ich niezadowolenie zwiększyło się, gdy zauważyli, iż Mercedes przyjechał do Montrealu wyjątkowo dobrze przygotowany na publikację niespodziewanego doprecyzowania przepisów. Sytuacja ta doprowadziła do grożenia protestem ze strony Alpine.

mercedes, red bull

Zakulisowa wojenka trwa więc najlepsze, a jak wynika z doniesień wielu portali, w tym największych jak Motorsport czy The Race, podczas sobotniego spotkania szefów - w którym wzięli udział Wolff, Binotto i Horner - sytuacja mocno się zaogniła. Wtedy też głównodowodzący Srebrnych Strzał - w obecności kamer Netflixa - miał powiedzieć przeciwnikom w ostrzejszych słowach, co myśli o publicznym punktowaniu problemów jego składu. Później sam zainteresowany w podobnym tonie wypowiedział się także w mediach.

- To sport, w którym zawsze starasz się utrzymać lub zdobyć przewagę nad konkurencją, ale obecna sytuacja zaszła za daleko. Praktycznie wszyscy kierowcy, przynajmniej jeden z każdego zespołu, oznajmili, iż po zawodach w Baku towarzyszył im spory ból oraz że mieli problemy z widocznością i utrzymaniem auta na prostej. 

- W tym samym czasie szefowie zespołów próbują manipulować ich słowami, aby utrzymać obecny poziom swojej konkurencyjności. Jednocześnie w tle odbywają się gierki polityczne, gdy FIA próbuje znaleźć jakieś szybkie rozwiązanie, które mogłoby poprawić zachowanie bolidów. To bardzo nieszczere zagrywki. Myślę, że dość jasno wyraziłem swój pogląd w tej sprawie. 

- Nie mam tu na myśli tylko Mercedesa, ponieważ wszystkie samochody w taki czy inny sposób miały problemy w Baku i podobna sytuacja ma miejsce również w Kanadzie.

- Samochody są po prostu zbyt sztywne i odbijają się na prostych. Nie ma to jednak znaczenia, jak to nazwiemy, ponieważ jest to wspólny problem całej Formuły 1. Mamy w tym przypadku do czynienia z fundamentalnym problemem wynikającym z projektu, więc musimy szybko się z tym uporać. 

dd

- Jednocześnie wiąże się to z długoterminowymi skutkami, których nie jesteśmy nawet w stanie oszacować. W każdej chwili jest to zagrożenie dla bezpieczeństwa, dlatego też wymyślanie drobnych manipulacji i szeptanie kierowcom do ucha tego, co mają mówić, jest wręcz żałosne.

- To jasne, że ludzie będą kwestionować, czy moje stanowisko jest szczerze, czy też nie. Nie jest to jednak problem, który dotyczy wyłącznie jednej drużyny. 

- Jest to mankament konstrukcyjny samochodów z efektem przyziemienia, który należy jak najszybciej rozwiązać. Nie chodzi tu tylko o podnoszenie samochodów, ponieważ taki kierunek nie rozwiązuje problemu sztywności aerodynamicznej.