Toto Wolff jest wyraźnie niezadowolony z najnowszej aferki wokół Red Bulla, która dotyczyła potencjalnego łamania zasad parku zamkniętego.
Początek weekendu wyścigowego w USA przyniósł spore zamieszanie wokół stajni z Milton Keynes. Ta w obliczu plotek przyznała się do posiadania regulatora pierwszego elementu podłogi, do którego - jak podawały wczesne doniesienia - można było dostać się w taki sposób, aby niepostrzeżenie, pomimo zakazu, wprowadzić korektę ustawień.
Gdy na jaw wyszłedł sposób działania systemu, okazało się, iż nie jest to takie proste, a po medialnej przepychance Zaka Browna z Christianem Hornerem pojawiło się stanowisko FIA, które wydawało się zamykać wątek.
Dyskusję na nowo otworzył szef Mercedesa, który uznał istnienie urządzenia za oburzające, choć w trakcie spotkania z mediami zasugerował, że wolałby użyć bardziej bezpośredniego słowa. Ponadto wydawał się nie kupować nagrania, na którym było widać, jak mechanik pokazuje szczegóły pracownikom FIA.
- Patrzę z perspektywy tego, co widziałem oraz zasłyszałem. To jest oburzające. Bardzo spodobało mi się, gdy za pomocą tej miotły zaczęli demonstrować, że niby jest to jedyny sposób na zmianę ustawienia. Zastanawia mnie, ile zajęło im wyprodukowanie tego i wsadzenie tam - tłumaczył Wolff przy niemałym rozbawieniu.
- Nie wiedziałem nawet, że w Formule 1 używa się takich urządzeń. Powiedzenie, że to tyle i nie użyjemy tego więcej, nie jest wystarczające. Dlaczego ktoś miałby zaprojektować taką rzecz? I jeszcze umieścić tam dwa punkty, dla dwóch pozycji? Może chcą zmieniać to w górę i w dół? To są te precyzyjne decyzje w Formule 1?
Jak raportowano, w odkryciu sprawy pomóc miały komponenty open-source, do których dostęp mają wszyscy uczestnicy. Z wypowiedzi Christiana Hornera wynika, że taki regulator znajduje się w bolidach Red Bulla od jakichś trzech lat. Wolff dał wczoraj do zrozumienia, że system nie rzucił się w oczy konkurencji.
- Wszyscy projektujemy części zgodne ze standardami F1, w najlepszej specyfikacji. Projektujemy je zgodnie z przepisami. Czasem w takich kwestiach jak elastyczność elementów aerodynamicznych idzie się tak daleko, jak tylko można. Ale są też inne rzeczy. Przy niektórych podważa się sens ich istnienia. Po prostu nie zauważyliśmy tego przez długi czas, choć należało to zrobić.
Pytany, czy FIA powinna przeprowadzić poważniejsze dochodzenie lub na przykład więcej rozmawiać z inżynierami, Toto odparł: - W żadnym stopniu nie mogę się wypowiadać za FIA. Nie mogę też mówić za Nikolasa [Tombazisa]. Ale oczywiście to coś, co przez długi czas nie zostało wyłapane.