Aktualizacja dostępna na dole tekstu.

Dzisiejsza kraksa Alexa Albona doprowadziła do tego, iż zabraknie go w drugim treningu F1 przed GP Australii 2024.

Kierowca Williamsa dość mocno rozbił swój bolid w pierwszej sesji w Melbourne. Zajście miało miejsce w sekcji 6-8, czyli tej samej, w której zakończył swój udział w zeszłorocznej rywalizacji na Albert Park.

Teraz jednak Alex zapoznał się bliżej z ścianami po obu stronach. Uderzenie w prawą bandę było konsekwencją niestabilności i korekt na wyjściu. Na nieszczęście Taja samochód nie zatrzymał się zbyt szybko i dotknął także bariery po lewej. Już na podstawie powtórek można było ocenić, że mechaników zespołu czeka sporo pracy, bowiem ucierpiał nie tylko prawy przód auta, ale też lewy tył.

Na około godzinę po FP1 okazało się, że Albon nie będzie miał możliwości pojechania w FP2. Williams podkreślił dodatkowo, że nie jest to kwestia związana ze stanem zdrowia zawodnika.

- Po incydencie w pierwszym treningu możemy potwierdzić, że Alex nie wystąpi w drugiej sesji. W międzyczasie my będziemy oceniać uszkodzenia. Alex nie odniósł żadnych obrażeń - napisała rzeczniczka prasowa stajni z Grove.

Podsumowanie pierwszego treningu jest dostępne TUTAJ.

Aktualizacja, 6:30

Zaskakujące dyskusje rozpoczęły się na początku FP2. Tobi Gruner z Auto Motor und Sport poinformował, że Williams nie posiada zapasowego chassis, które może być niezbędne ze względu na uszkodzenie tego kluczowego obszaru w dzisiejszej kraksie.

Chassis to słowo używane w Formule 1 w różnych kontekstach, czasem opisujące praktycznie cały bolid wraz z elementami aerodynamicznymi. Tutaj dotyczy to jednak głównej i strukturalnej części, czyli tzw. szkieletu z monokokiem.

- Albon dość mocno uszkodził chassis w FP1, a Williams nie ma zapasowego elementu na torze. Jeśli nie uda się go naprawić do jutra, zespół będzie musiał zdecydować, kto dostanie jeden pozostały samochód na wyścig. Uszkodzenia dotknęły też skrzyni biegów i silnika - napisał Niemiec na portalu X/Twitterze.

Informację o braku kluczowego komponentu potwierdziła już także telewizja Sky, a następnie sam Williams. Dział prasowy początkowo nie chciał otwarcie komentować tej sprawy i zaznaczał, że ciągle ocenia uszkodzenia. Taki dobór komunikatu jest dość specyficzny i tajemniczy, ale najnowsze doniesienia pokazują, że w żadnym stopniu nie był przypadkowy.

W tej chwili, około 6:30 czasu polskiego, pewne jest już, że ekipa nie ma zapasowego chassis w Australii, co pokazuje, że wystawienie obu bolidów do rywalizacji w niedzielę będzie wielkim wyzwaniem. Obecnie nie wiadomo natomiast, jaki jest powód przybycia na wyścig F1 bez takiego "ubezpieczenia". Brytyjska stajnia miała trochę problemów i opóźnień w budowie FW46, co było spowodowane wieloma wewnętrznymi zmianami, które mogły mieć wpływ na takie posunięcie.

Aktualizacja, 7:10

Nie brakuje już spekulacji o tym, że zagrożony tak naprawdę może być występ Logana Sargeanta. Williams mógłby zechcieć zmaksymalizować swoje szanse w wyścigu i zrobić wszystko, aby to jego lider i kierowca nr 1 walczył o punkty.

Serwis Motorsport opublikował już cały artykuł na ten temat, przytaczając wypowiedzi szefa, Jamesa Vowlesa, które nie wykluczają takiego rozwiązania.

- Jeden punkt, zdobyty tutaj, może zrobić różnicę między P6 a P10 w mistrzostwach - przyznał Brytyjczyk. - To jest zależna sprawa. Chcę zobaczyć FP2 i to, jak spisuje się auto. Chcę ocenić, jakie opcje są dostępne w związku z tym chassis.

- To był dość duży wypadek. Silnik jest uszkodzony, skrzynia jest rozdzielona na dwie części. Chassis także jest uszkodzone. To najgorszy przypadek, jaki mogliśmy mieć. Nie posiadamy tu trzeciego elementu, to prawda. Chodzi o to, czy zdołamy naprawić ten. Posiadamy zestaw do naprawy, ale nie mam pewności, bo to była poważna kraksa.

- Byliśmy bardzo transparentni co do znajdowania się na granicy ze wszystkim w okresie zimowym i tego, ile poświęciliśmy. Jednym z aspektów tego było podjęcie ryzyka w postaci przywiezienia zapasowego chassis na drugą lub trzecią rundę. To po prostu nieco się przesunęło. Takie coś oznacza, że w pierwszej fazie nie można mieć dużego wypadku. W tych okolicznościach ryzyko się nie opłaciło.