Tegoroczny wyścig F1 w Katarze powinien być zupełnie inny od poprzedniego, bardzo niesławnego. Na torze Lusail wprowadzono trochę zmian, a do tego pomocne okaże się przeniesienie terminu.

GP Kataru 2023 to były dosłownie same zmartwienia. Rundę rozgrywano na początku października, co wiązało się z gigantycznymi temperaturami i odbierającą chęć do życia wilgotnością. Na domiar złego nowe tarki-piramidki, które miały ułatwić respektowanie limitów toru, wywołały spore problemy z oponami.

Wszystko to doprowadziło do wyjątkowej rywalizacji. W celu upewnienia się, że ogumienie wytrzyma, zespołom narzucono ograniczenia w długości stintów. Kierowcy jechali więc mocniejszym tempem niż zwykle, bo nie mogli przedłużać przejazdów. Na obiekcie pełnym szybkich łuków oznaczało to duże przeciążenia, które w obliczu takiego upału stanowiły fizyczne wyzwanie.

Dla zawodników był to jeden z najgorszych wyścigów w ostatnich latach, a dla niektórych nawet w ich karierach. Paru z nich potrzebowało pomocy medycznej, a Logan Sargeant został przedwcześnie wycofany z zawodów. Szerszą relację z tego, co Valtteri Bottas określił mianem tortur, można znaleźć TUTAJ.

Sprawa opon nie przyniosła za to chluby ani Pirelli, ani całej F1, choć na miejscu nie dało się zrobić niczego więcej i po prostu trzeba było zadbać o bezpieczeństwo. Ceną za to była konieczność skrupulatnego monitorowania limitów toru, bez pomocy piramidowych tarek, co przekładało się na kary i również nie było idealne.

W sezonie 2024 ma to wyglądać zupełnie inaczej. Przede wszystkim zawody przeniesiono z początku października na przełom listopada i grudnia. W Dosze w tym tygodniu jest już znacznie, znacznie chłodniej. To samo w sobie rozwiąże spory i uciążliwy problem z temperaturami. Zamiast 40-45 stopni Celsjusza i powietrza, które przypominało parę z gorącej zmywarki, na Lusail ma być przyjemne 20-25 stopni.

Na samej trasie sięgnięto natomiast po coś, co sprawdziło się w tym roku na Red Bull Ringu, a więc dodatkowe pasy żwiru. Na zewnętrznych wielu kłopotliwych sekcji pojawiły się więc dwumetrowe pułapki, które stworzą naturalny limit.

Białe linie znajdą się 1,5 metra od kamieni, przez co bolid F1 nie powinien być w stanie przejechać poza torem bez utraty prędkości. Dzięki temu kierowcy będą mogli wyczuć naturalną granicę i ponieść konsekwencje szerokich wyjazdów, o co apelowali szczególnie po kontrowersjach z GP Austrii 2023.

Zmiany objęły też tarki. Te nie są jednak nowe, ale zmodyfikowane - organizatorzy ścięli górną, szpiczastą część piramidek w zakrętach nr 1, 2, 4, 10, 12, 13 i 14, przez co opony powinny lepiej reagować na regularny kontakt z tymi elementami. Co ciekawe, na początku GP Kataru 2023 kierowcy F1 mieli dobrą opinię o tych tarkach, ale gdy obudzili się następnego dnia, to przeczytali, czym skutkowała jazda po ostrych krawędziach. 

- Przez ostatnie miesiące FIA i Pirelli współpracowały, aby uniknąć powtórki tego, co stało się w 2023 roku - wytłumaczył włoski producent. - Inżynierowie w dziale badań i rozwoju Pirelli przeprowadzili długie testy dynamiczne w Mediolanie, wykorzystując próbki nowych tarek, które dostarczyła FIA. Ponadto przeanalizowano opony, z których zespoły F1 korzystały podczas testów starszych konstrukcji na torze Lusail. Choć nie była to ta sama specyfikacja ogumienia, to zebrane dane pozwoliły potwierdzić wyniki symulacji i wskazania z analiz. 

Nowe pułapki żwirowe i zmodyfikowane tarki na GP Kataru 2024 (fot. Maya Weug/TikTok).